Lubimy się bać, a media lubią nas straszyć. Szczególnie telewizyjne kanały informacyjne, które bez przerwy usiłują widzów utrzymywać w napięciu. I oto trafia im się nie lada gratka - amerykański satelita szpiegowski US 193 wymknął się spod kontroli i za kilka, może kilkanaście dni wejdzie w górne warstwy atmosfery i w niej spłonie. Satelita jest dość duży – waży ok. 2,5 tony. Jeśli więc nie rozpadnie się w atmosferze na mniejsze kawałki, to istnieje ryzyko, że jego szczątki mogą spaść na ziemię lub do oceanu. Obszar, na którym może to nastąpić wyznaczają równoleżniki 58,5 st. na obu półkulach. Rzut oka na mapę wystarcza, by zorientować się, że ryzyko upadku szczątków na Polskę jest niewielkie – o ile do tego w ogóle dojdzie. Armia amerykańska zamierza bowiem w najbliższych dniach zniszczyć zepsutego satelitę jeszcze w kosmosie za pomocą rakiety odpalonej z okrętu.
Generałowie nie mogą doczekać się tej chwili, bo nadarza się przecież znakomita okazja, żeby wypróbować nową technikę atakowania celów kosmicznych bez protestów międzynarodowej społeczności. I zapewne im to się uda. A gdyby nawet chybili, to satelita po wejściu w atmosferę eksploduje, bo ma w swoich zbiornikach pół tony paliwa służącego do korekty orbity, które po podgrzaniu wybuchnie. Jego szczątki powinny więc spłonąć i nie będą zagrożeniem dla Polski ani żadnego innego kraju. A mimo to telewizyjne dzwony biją na trwogę!
Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich w odpowiedzi na to larum zorganizował konferencję prasową i zapewnił, że choć ryzyko zagrożenia jest znikome, to armia zostanie postawiona w stan podwyższonej gotowości. Ma być zwołany sztab kryzysowy. Silni, zwarci, bojowi – rzec by się chciało – stawimy czoło niebezpieczeństwu z kosmosu. Zaniepokojeni dziennikarze pytali, czy premier wie o zagrożeniu i czy wróci natychmiast do Warszawy z urlopu we Włoszech. Nie ma takiej potrzeby – zapewnił minister, – jesteśmy w stałym kontakcie z armią USA. Atmosfera niemal jak ze słynnej „Wojny światów” H. G. Wellsa.
W piątek media doniosły o odkryciu – z istotnym udziałem polskich astronomów – kolejnego układu planetarnego, podobnego pod wieloma względami do naszego Układu Słonecznego. Ale tę wiadomość „przykryły” doniesienia o groźbie upadku amerykańskiego satelity na Polskę. Polowanie na kosmiczna kaczkę sprzedaje się wszak dużo lepiej.
PS Zaniepokojonym polecam stronę heavens-above.com, na której można śledzić satelitę US 193 i wszystkie inne obiekty kosmiczne latające nad naszą głową.