Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Anarchiści z ulicy Rozbrat

Właściwie to nie trzeba wiedzieć, gdzie to jest. Na murze będzie wisiała tablica, że ta ulica nazywa się Rozbrat. Tyle że w Poznaniu takiej ulicy nie ma. Ale Rozbrat jest, choć wszystko wskazuje na to, że wkrótce zniknie.
Taksówkarz zapytany o Rozbrat mruknie potakująco i zawiezie. Tyle że kto tam jeździ taksówką? Chodząc po mieście, też z łatwością można zorientować się, że jest się w pobliżu. Na murach pojawią się napisy „Oj biada, biada, wielki Babilon upada” albo „Bóg Ojciec wybacza, Matka Anarchia nigdy”. W końcu trafi się na piaszczystą uliczkę wciśniętą między salon z ekskluzywnymi samochodami a zakład jubilerski. Kilka kroków i już. Jest skłot. Niby jest, jeszcze jest, to już właściwie go nie ma.

Matoł walczy do końca

Zmęczone oczy dostrzegły, że za oknem może być inaczej. Zmęczone oczy dostrzegły, że za oknem także świeci słońce – wykrzykuje ze sceny Matoł, wokalista anarchopunkowej kapeli Apatia. Dla niego świat oglądany przez okna skłotu Rozbrat wygląda rzeczywiście lepiej. I nie tylko dlatego, że większość z nich sam wprawiał. Matoł jest jedną z trzech osób, które spędziły tu pierwszą noc – to było w sierpniu 1994 r. Gdy rok później  dziennikarka „Polityki” przyjechała robić reportaż o nowym skłocie w Poznaniu, cierpliwie tłumaczył jej, co to znaczy być skłotersem. I co to znaczy być punkiem. 

                  

Dziś mówi: – Wk…ał mnie konsumpcjonizm, zakłamanie władzy i społeczeństwo, które z czystego lenistwa daje się jej prowadzić na smyczy. To już wtedy, czternaście lat temu, było nie do zniesienia, a co dopiero teraz!

Polityka 26.2008 (2660) z dnia 28.06.2008; Na własne oczy; s. 108
Reklama