Handzlik piastuje jedną z ważniejszych funkcji w kancelarii - odpowiada m. in. za przygotowania do wizyt zagranicznych prezydenta. Lech Kaczyński chce na tym polu odgrywać wiodącą rolę, a to dla jego współpracowników oznacza dużo obowiązków i dużo odpowiedzialności.
Kto nawalił?
Pierwsze potknięcie Mariusza Handzlika wiązało się z deklaracją prezydentów Polski i Litwy w sprawie wycofania wojsk rosyjskich z Gruzji po sierpniowym konflikcie. Szef polskiej dyplomacji, Radosław Sikorski dowiedział się o podpisaniu tej deklaracji od swojego litewskiego odpowiednika. Jak podało radio RMF, deklarację negocjował właśnie Handzlik, nie informując o tym ministra spraw zagranicznych. Inny prezydencki minister, Michał Kamiński tłumaczył wówczas w TVN24, że o deklaracji wiedziała polska ambasada na Litwie, i stwierdził: „Nie wiem, kto nawalił".
Handzlikowi przypisuje się także odpowiedzialność za błąd w depeszy gratulacyjnej dla Baracka Obamy, w której skrót USA rozwinięto: „Stany Zjednoczone Ameryki Północnej".
Ostatnia wpadka dotyczy słynnej już rozmowy Kaczyński - Obama, w której z ust amerykańskiego prezydenta-elekta miała paść deklaracja o kontynuacji projektu tarczy antyrakietowej. Przy rozmowie prezydenta Kaczyńskiego obecni był Mariusz Handzlik, Michał Kamiński i tłumaczka. Informację o tarczy umieszczono w komunikacie na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta. Miał ją dyktować obecny przy rozmowie Handzlik. Opublikowany komunikat prawie natychmiast został zdementowany przez doradcę Obamy, Denisa McDonougha. Zdementował go także sam Michał Kamiński, tłumacząc dziennikarzom, że nie słyszał całej rozmowy, bo kilkakrotnie wychodził z pokoju.
Głuchy telefon
Błąd Handzlika miał przykre konsekwencje także dla szefa Kancelarii Prezydenta, Piotra Kownackiego, który relacjonując następnego dnia przebieg prezydenckiej rozmowy, znów wspomniał o kontynuacji budowy tarczy.