Premier tuż po ogłoszeniu prezydenckiego weta oświadczył z determinacją, że nie ustąpi i reformę emerytur dokończy. Wyraził też troskę o tych, których zlekceważył prezydent – ludzi, którym zawetowana ustawa przyznaje prawo do „pomostówek”. Donald Tusk zapewnił, że te uprawnienia uszanuje, nawet gdyby przyszło mu przyznawać emerytury specjalne każdemu z osobna. Rząd pokazał, że wie, czego chce, i wie też, jak swoje cele osiągać. Z poparciem SLD, albo bez niego.
A co pokazał Sojusz? Tylko tyle, że chwilową przewagę uzyskał w nim Wojciech Olejniczak, opowiadający się za odrzuceniem weta, a nie Grzegorz Napieralski, który zapowiedział, że je poprze. To za mało, żeby zatrzymać przy partii dotychczasowego wyborcę, a tym bardziej – pozyskać nowego. SLD marginalizuje się na własne życzenie, nie umie bowiem określić, na czym ma polegać jego lewicowość. Czy stawia na postawy roszczeniowe i obronę przywilejów socjalnych, których bronią związki, czyli próbuje odebrać wyborców PiS? Czy też może chce być lewicą nowoczesną, promodernizacyjną, atrakcyjną dla ludzi młodych, którym może nie odpowiadać światopoglądowy konserwatyzm Platformy?
SLD, jako języczek u wagi, skazany jest na to, by przechylać szalę albo na korzyść PO, albo PiS. Dobrze jednak byłoby, gdyby jedynym powodem nie była rywalizacja personalna w tej partii.
- Głosowania nad prezydenckimi wetami. Sprawdź, które Sejm odrzucił, a które przyjął.