Stoją we dwóch na mieście Coltem V, rocznik dziewięć sześć, pojemność jeden trzy, siedem pięć koni w wersji basic, ale wyżyłowany. Nie mają ruchu. Wszystko stoi w obie strony. Tylko tramwaje jeżdżą, ale przepełnione.
*****
Taksówkarz mówi, że czytał w prasie o korkach-fantomach. To, kiedy jest wypadek i blokuje się arteria. Służby przyjeżdżają wznowić przepustowość, ale zator nie znika przez następne godziny. Bez logicznego uzasadnienia. Znaczy, że ludzie przedłużają ponad miarę czas odbioru bodźca komunikacyjnego, jakim był wypadek.
*****
Stoi inżynier w Fordzie kombi. Nie denerwuje się, patrzy okiem badacza. Trzydzieści lat pracuje w biurze rozwoju miasta przy systemach transportowych. Osobiście redukuje swoją transportochłonność, mieszkając blisko pracy. Badał w marcu więźbę ruchu, ustalając macierz przemieszczeń, czyli jak ludzie dojeżdżają do pracy spoza miasta. Między innymi okazało się, że średnie napełnienie samochodu osobowego wynosi jeden i pół człowieka. Inżynier spogląda na zegar, ustala, z jakim rodzajem czasu ma akurat do czynienia.
W scenach ulicznych występują m.in.:
Policjant - mł. insp. Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji;
Inżynier - mgr inż. Sławomir Monkiewicz, kierownik Pracowni Projektów Transportowych Biura Planowania Rozwoju Warszawy SA;
Psycholog - Andrzej Markowski, psycholog transportu ze Stowarzyszenia Psychologów Transportu.
Czas w korku dzielimy na dwa rodzaje: biznesowy i dojazdowy, mówi inżynier.