W Watykanie spodziewano się zapewne, że papież odniesie sukces w mediach, a przede wszystkim wśród wiernych. Niemożliwe, by w kurii nie wiedziano, że jeden z biskupów, Richard Williamson, głosi publicznie, iż nie było komór gazowych, a zatem i zagłady Żydów i że redukuje liczbę zamordowanych przez hitleryzm Żydów do kilkuset tysięcy. Otoczenie papieża musiało uważać, że uwagę świata przykuje gest pojednania z lefebrystami, a nie negacjonista Williamson. Podwójnie nie wyszło. Z Williamsonem wybuchł skandal międzynarodowy, gest pojednania z lefebrystami wywołał nowe podziały w Kościele. Miarodajny niemiecki tygodnik „Der Spiegel” napisał na okładce: Oderwany od rzeczywistości papież Niemiec kompromituje Kościół.
W Polsce zaś decyzję Benedykta witali ciepło czołowi katoliccy prawicowi publicyści i politycy. Marek Jurek i Marian Piłka ogłosili list pochwalny w obronie papieża. Ich śladem podążyła „wielka trójka” kierownictwa Kościoła. Abp Józef Michalik, abp Stanisław Gądecki, bp Stanisław Budzik w imieniu episkopatu wyrazili dziękczynienie za gest pojednania. „To wielki dzień katolickiej jedności chrześcijan w Kościele” – pisał Paweł Milcarek, czołowy publicysta katolickiego tradycjonalizmu, obecny dyrektor II Programu Polskiego Radia. Wyraził nadzieję, że lefebryści „przewartościują” swój stosunek do „realnego” Kościoła i papiestwa, a polscy „księża piusowcy” będą teraz jeszcze aktywniejsi.
Naczelny „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki przekonywał, że decyzja papieża dowodzi, iż w Kościele nie zerwano z tradycją i że jest w nim miejsce także dla tych, którzy odrzucają reformy soborowe.