Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

(Re)animacje PiS

Ocena nowych spotów Prawa i Sprawiedliwości

Hanna Gronkiewicz - Waltz Hanna Gronkiewicz - Waltz Leszek Zych / Polityka
Joanna Wojdas, krytyczka kultury, oraz młodzi polscy animatorzy oceniają najnowsze spoty Prawa i Sprawiedliwości.
Paweł GraśHenryk Jackowski/BEW Paweł Graś

Mamy środek lata, w mediach trwa sezon ogórkowy. Marketingowi stratedzy partii Jarosława Kaczyńskiego doszli do wniosku, że trzeba „wyjść naprzeciw tym, którzy nie lubią ciężkiej polityki i debat, a z chęcią obejrzeliby coś zabawnego dotyczącego bieżących wydarzeń" oraz przekazać „prawdę w wesołej formie". A przy okazji zapewne, spróbować nawiązać dialog z młodym pokoleniem, które sporą część życia spędza w sieci, i nierzadko łatwiej do niego dotrzeć śmiechem, niż poważną, metodyczną argumentacją.

W ten sposób narodziły się trzy animowane spoty, które trafiły do sieci i rozprzestrzeniły się w niej metodą marketingu wirusowego: rzecznik rządu dorabiający po godzinach, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz gromiąca kupców oraz tajemniczy spot, pokazujący jakoby całą prawdę o założycielach Platformy Obywatelskiej.

Doceniam twórczość, w której artysta używa humoru, „robiąc sekcję" zjawiskom popkulturowym, politycznym i obyczajowym. Tym razem jednak nie chce mi się śmiać, tylko z zażenowaniem przejść mimo. Jednak aby nie być jednostronną, postanowiłam zapytać młodych polskich twórców animacji - Annę Pankiewicz oraz Janka Kozę - co sądzą o tej formie wypowiedzi partii politycznych. - Jezu, nie wiem, co napisać... Żenujący „żart" w beznadziejnym wykonaniu. Może lepiej pominąć to milczeniem - odpisał Janek Koza.

Może rzeczywiście nie ma sensu wykpiwać tego, co samo siebie bezwiednie wykpiwa. Sądzę jednak, że jest jeden powód, dla którego warto pochylić się nad tym zjawiskiem. Jest nim obrona śmiechu, parodii, groteski, które - jeśli celnie i umiejętnie użyte - mają ogromną moc rażenia i docierania do prawdy. Ale jest to trudna sztuka. Pomysłodawcy i wykonawcy pisowskich spotów sprowadzają ją do parteru, a tym samym dezawuują.

Reklama