Kto jest dobry? Podstawą, może niewystarczającą, ale konieczną, wydaje się przestrzeganie przykazań dekalogu. Dysponując tak obiektywną i uniwersalną matrycą, możemy nawet układać tabelki, od ilu do ilu przestrzeganych przykazań jest się materiałem na dobrego, od ilu do ilu na jeszcze lepszego i, przeciwnie, poniżej jakiego progu zło już szczerzy swoje spróchniałe zęby. Niestety, w praniu napotyka się trudności.
Spójrzmy choćby na historię narodową naszą. Żeby nie zanudzać, ograniczyć się przyjdzie do paru tylko wybranych wskazań z Mojżeszowych tablic. Zacząć trzeba oczywiście od przykazania, które wprawdzie u Mojżesza było szóste, dla Kościoła jest jednak najwyraźniej ważniejsze niż wszystkie inne razem wzięte. „Nie cudzołóż”. Dołączyć do niego można od razu i dziewiąte: „Nie pożądaj żony bliźniego swego”, które jest wstępem do szóstego. Cóż, przykro to przypominać, ale: Bolesław Chrobry zgwałcił księżniczkę kijowską. Kazimierz Wielki nie tylko zgwałcił Klarę Zach i miał jednocześnie trzy żony, ale utrzymywał dodatkowo kilkadziesiąt kochanek, w tym, o zgrozo, przynajmniej jedną Żydówkę. Zygmunt August, zgoła się nie tając, utrzymywał przedślubne stosunki płciowe z Barbarą Radziwiłłówną. Władysław IV, gdy wytykano mu braki w skarbcu, oświadczył z pełną dezynwolturą: „Niech to tak będzie, żem ja te kilkakroć sto tysięcy kurwom moim rozdał”.