Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Grób

Jak uczy etnologia, cztery są na tym ludzkim świecie sposoby traktowania ciał zmarłych: pozostawienia ich tam, gdzie śmierć człowieka dosięgła, utopienie, spalenie lub pogrzebanie w ziemi. Ten pierwszy, acz ongiś powszedniejszy, odszedł przeważnie w zapomnienie przede wszystkim ze względów higienicznych (nawet uprawiające go do niedawna niektóre społeczeństwa tzw. prymitywne nie miały gwarancji, że dzikie zwierzęta i robactwo dostatecznie się pospieszą, żeby zapobiec ewentualnym powikłaniom zdrowotnym wśród żyjących), po drugie estetycznych.

Można więc uznać, że w naszych czasach taka praktyka traktowania trupów ogranicza się do działań wojennych. E.M. Flanagan jr pisze np., że podczas drugiego szturmu na Corregidor zajmowano się wyłącznie zwłokami amerykańskimi. Na uprzątanie zabitych Japończyków nie było środków, czasu ani ochoty. Zresztą wydobywanie ciał z głębokich grot, gdzie się oni bronili, byłoby po prostu zbyt kosztowne.

Nie inaczej bywało i w innych bitwach, szczególnie kiedy chodziło o nieprzyjaciół. Topienie zwłok, oprócz zwyczajów niektórych plemion, jest też odwiecznym rytuałem marynarskim sprawowanym i po dziś dzień. Najhigieniczniejszym sposobem traktowania zwłok jest bez wątpienia ich kremacja. Hołduje jej zresztą znaczna część światowych cywilizacji, a i wśród uznających pochówek doziemny czyni ona szybkie postępy. Przybierać może najróżniejsze formy. Od tych najdroższych, kiedy różnoracy bogacze i celebryci każą rozsypywać swoje prochy nad oceanami lub ulubionymi zakątkami, poprzez urządzanie małych ołtarzyków z urnami indywidualnymi albo zbiorowymi, aż po najprostsze rozsypanie prochów w najbliższym lesie czy też wrzucenie do najbliższego potoku, skąd też prędzej czy później dopłyną one patetycznie w bezmiar mórz i oceanów.

Polityka 40.2012 (2877) z dnia 03.10.2012; Felietony; s. 96
Reklama