Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zjednoczeni bagietką

Kilkadziesiąt tysięcy członków UMP – największej francuskiej partii opozycyjnej – poszło 18 listopada do urn wybierać swojego przewodniczącego. Kandydatów było dwóch: Jean-François Copé i ekspremier François Fillon. Fillon reprezentował umiarkowane skrzydło partii, podczas gdy Copé głosił hasło „prawicy bez kompleksów”, która dobierze się wreszcie do nielegalnych imigrantów, mrzonek homoseksualistów o legalnych związkach, przejmie podstawowe elementy programu nacjonalistów i w ten podstępny sposób ich unicestwi. Jak demokracja, to demokracja.

19 listopada rano ogłoszono, że wygrał Copé przewagą 98 głosów, co – powiedzmy sobie – wielkim zwycięstwem nie jest, ale demokracja to 50 proc. + 1. Copé wygłosił więc odpowiednie przemówienie, wypił szampana i otoczony wielbicielami świętował do rana. Niestety, następnego dnia o świcie okazało się, że zapomniano doliczyć głosy z trzech departamentów zamorskich. Tymczasem po ich uwzględnieniu 38 głosami wygrywał Fillon. Było więc nagle zwycięzców dwóch. François Fillon, jako kandydat umiarkowany, oświadczył w telewizji, iż rezygnuje z posady, pod warunkiem jednak, że wola głosujących (toż jesteśmy w demokracji) zostanie dokładnie uwzględniona.

Innymi słowy, jestem przewodniczącym, ale zdaję się na odwoławcze przeliczenie głosów. Niestety, tutaj znowu problem. Demokratycznie wybranym na szefa komisji rozjemczej i odwołań prawnych jest niejaki Yanick Peternotte, były deputowany UMP z departamentu Val-d’Oise. Pech chciał, iż akurat został on skazany za oszukanie 91-letniej staruszki na 200 tys.

Polityka 48.2012 (2885) z dnia 28.11.2012; Felietony; s. 113
Reklama