W sierpniu 1955 r. w „Nowej Kulturze” ukazał się Adama Ważyka „Poemat dla dorosłych”. Pisał on:
Był świt, słyszałem świst
odrzutowców,
Kosztowny bardzo, a jednak musimy…
Kiedy nie chcemy mówić wprost o ziemi,
Wtedy mówimy: niebo nie jest puste.
Ludzie tu chodzą byle jak, w drelichach,
Szybko się u nas kobiety starzeją…
Kiedy nie chcemy mówić wprost o ziemi,
Wtedy mówimy: niebo nie jest puste.
Owo „niebo nie jest puste” sparafrazował Ważyk z przemówienia Józefa Cyrankiewicza wygłoszonego w 1953 r., w którym znalazły się stwierdzenia, iż wielki nasz kraj musi być w militarnej awangardzie, na miejscu godnym naszej pozycji międzynarodowej i ku podziwowi sojuszników. Minęło lat 60, upadły ustroje, przeistoczyła się geopolityka, innych mamy sojuszników, a tylko pieśń się nie zmieniła.
Ludzie czekający w nieprawdopodobnych kolejkach po elementarne analizy medyczne, ludzie eksmitowani na bruk, bezrobotni i odrzuceni mają uznać, iż ważniejszy jest od ich losu „świst odrzutowców” nad głowami, gdyż nasz rząd dozbraja armię! Wspaniale, tylko przeciw komu i w imię czego? Z kim my się chcemy bić? Na Rosjan i Niemców amerykański złom, wie o tym każde dziecko, nie wystarczy. Z Litwinami i Słowakami (nie ma w tym żadnego lekceważenia, a wprost przeciwnie – uznanie dla krajów, które nie marnują czasu na mrzonki o mocarstwowości) dalibyśmy sobie radę bez dodatkowych zakupów. Czesi od czasów Szwejka nie rwą się do wojny. Ukraińców kochamy głęboką, fałszywą miłością. Cóż pozostaje? Białoruś.