Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Ja – Mongoł

Zalewa nas fala histerycznej, ahistorycznej, namiętnej za to i nieubłaganej rusofobii. Pośród jej mętów formuła felietonu nie pozwala na szersze studia, skoncentruję się na jednym przykładzie. Nie dlatego, żeby był on ciekawy, wręcz odwrotnie, jest natomiast charakterystyczny w swojej hucpie i ograniczeniu intelektualnym.

Pisze oto Tomasz Łysiak (syn Waldemara) w „Gazecie Polskiej” (2 kwietnia 2014 r.): „Kultura rosyjska wykwitła na innej glebie historycznej, nie znała wartości cywilizacji Europy Zachodniej. Nie mówiła tym samym językiem kulturowym. Potrafiła ten swój azjatycki, barbarzyński rys prowadzenia polityki wykorzystać z pełnym cynizmem i premedytacją. Dzikie barbarzyństwo Azyji. (…) Linię cywilizacyjną między Europą a Azją wyznaczał kiedyś gotyk. Wschodnia granica zasięgu gotyckich katedr ustanawiała swoiste »limes« cywilizacji łacińskiej, tak jak niegdyś tworzyły je wysunięte w stronę Gotów czy Germanów forty rzymskie. I ta granica stała się także granicą kultur. Za nią jest Azja. Rosja jest azjatycka, a nie europejska…”.

Jesteśmy tutaj na szczytach ignorancji. Gdyby nie gotyk, lecz sztuka romańska miały wyznaczać cywilizacyjne granice, Polska ledwo i drugorzędnie by się załapała. Gdyby decydował renesans, trzeba by było pójść daleko bardziej na wschód, o baroku nie wspominając. Rusofob zdecydował więc, iż decyduje gotyk. A niechaj mu będzie!

Problem zaczyna się wtedy, kiedy autor zabiera się do Azji i Rosjan Azjatów. Azja jest bowiem kontynentem rozległym (Wielka Encyklopedia Powszechna PWN twierdzi nawet, że to „największa część świata”). W owej Azji rozkwitają między innymi kultury: chińska (której się obawiamy), tybetańska (którą popieramy przeciw najeźdźcom chińskim), hinduska (którą się fascynujemy), tunguska (o której przeciętny Polak nic nie wie, a która odznacza się wyjątkowym poszanowaniem praw jednostki), japońska i zupełnie do niej nieprzystająca koreańska, perska i gruzińska (której bronił aż poza ramy politycznego rozsądku prezydent Lech Kaczyński), ormiańska, azerbejdżańska etc.

Polityka 17.2014 (2955) z dnia 21.04.2014; Felietony; s. 119
Reklama