Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Felietony Ludwika Stommy

Przechowalnie pamięci

„Moje i następne pokolenie wychowały się na książkach Czytelnika, Iskier i PIW”. „Moje i następne pokolenie wychowały się na książkach Czytelnika, Iskier i PIW”. Chris Niedenthal / PAP

Pisałem już kiedyś o tym, jak podupadającą finansowo kawiarnię Deux-Magots wspomogły władze Paryża. Było to niezgodne z wszelkimi zasadami wolnej konkurencji, jak ją pojmują bezlitośni liberałowie. Inne bistra, nad tymi w okolicach Sorbony w szczególności ubolewam, musiały zamknąć drzwi i ustąpić miejsca ekskluzywnym perfumeriom czy sklepom odzieżowym. Niesprawiedliwość? Zapewne. Tyle że w Deux-Magots i sąsiedniej Café de Flore spędzali dni i noce surrealiści, egzystencjaliści, koszmarny (fizycznie, a według wielu i filozoficznie) Jean-Paul Sartre podrywał młode panienki w czarnych swetrach obsypanych łupieżem, palące skręty w brązowych od zaśniedziałej nikotyny długich fifkach. I stała się legenda. Nasza to bajka czy nie nasza, ale bez niej Paryż byłby uboższy. To się we Francji nazywa przechowywaniem patrimoine – pamięci dziejowej.

Pisałem już kiedyś także o barbarzyństwie, jakim było oddanie w pacht bogatszym restauracji Kameralnej, kawiarni Bristolu etc., etc. Ten Bristol, w którym, przy obskurnych zielonych „fotelach”, grzebiących nóżkami w wyświechtanym mokiecie, spotykała się studenteria z artystami i pisarzami, wyścielony jest dzisiaj czarno-białymi kafelkami, z barkiem dostępnym cenowo tylko rekinom finansjery… Ta Kameralna, bez której wystroju i atmosfery nie zrozumie dzisiaj młodociany historyk czy krytyk literatury ducha, kiczu, sponiewierania, nadziei i wzlotów tamtych czasów.

Wyjdźmy jednak z knajpy. Tuż naprzeciw Kameralnej mieściła się malutka księgarenka Państwowego Instytutu Wydawniczego. Mieszkałem niedaleko, więc czasem udawało mi się zająć miejsce w kolejce, żeby zdążyć kupić nowość. Co tu dużo gadać: moje i następne pokolenie wychowały się na książkach Czytelnika, Iskier i PIW (pomijam PWN, bo to trochę inna działka).

Polityka 7.2015 (2996) z dnia 10.02.2015; Felietony; s. 104
Reklama