Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Czytajcie Anię

Czytajcie „Anię z Zielonego Wzgórza”. Czytajcie do jasnej cholery!

Doszedłem wreszcie do tego momentu dorosłości, kiedy dane mi zostało zrozumieć, że nie Szekspir, Tołstoj, Dostojewski, Stendhal, Steinbeck, Grass, a nawet nie Pilch. Że powieścią mojego życia jest „Ania z Zielonego Wzgórza” pióra Lucy Maud Montgomery. Przypomnę: Maryla Cuthbert postanawia zatrudnić w swoim gospodarstwie na wyspie Księcia Edwarda w Kanadzie sierotę – parobka. Przez pomyłkę poczty, sierocińca i innych instytucji, jak miło pomyśleć, że to nie tylko u nas się zdarza, dostarczają jej nie muskularnego nastolatka, lecz szczupłą dziewczynkę, do tego rudą i piegowatą – Anię Shirley. Wyniknie z tego powieść cała. Jej wątkiem przewodnim będą relacje Ani z Gilberthem Blythem. Rzeczony Gilberth nazwał oto rudą Anię marchewką, czego ona nie przebaczyła mu przez długich i żmudnych pięć lat. Oczywiście w następnych tomach się pobiorą i będą mieli pięcioro dzieci, ale na razie trwa dramat. Biorą w nim udział: pozornie surowa Maryla, jej nieśmiały, ale serdeczny dla świata brat Mateusz, zrzędliwa Piotrowa Blewet, nieznośna plotkarka, tłusta Małgorzata Linde, największa przyjaciółka Ani – Diana Barry, Józia Pye, Ruby Gillis, Emma White etc., etc. Przeżywa Ania najrozmaitsze przygody: do ciastka naleje niechcący kropli walerianowych, przez pomyłkę pomaluje sobie włosy na zielono. Sprzeda nawet przez nieporozumienie cudzą krowę.

Nie są to rzeczy błahe. Jednocześnie jednak na trzystu stronach (wydanie Naszej Księgarni z 1985 r.) nie mamy ani jednego morderstwa, nikt nikogo nie okrada, nie popada w neurastenię, pijaństwo ani pedofilię, nikt się nie bawi w walki polityczne, nawet jeśli dowiadujemy się mimochodem, iż Maryla była konserwatystką. Nie ma politycznej kontroli nad miejscowym teatrzykiem, a Ania, już jako nauczycielka, idąc do szkoły, ma problem, jak sobie dać radę z nieznośnymi szkrabami, a nie jak im wykładać politykę historyczną.

Polityka 3.2016 (3042) z dnia 12.01.2016; Felietony; s. 105
Reklama