Simon Bisley, 49 lat, angielski ilustrator i autor komiksów, twórca okładek płyt grup heavy-metalowych. Uczęszczał do Banbury Art College (dzisiaj znane jako Oxford & Cherwell Valley College), ale tylko przez rok. Od tamtego momentu parał się jazdą ciężarówką oraz zaliczył krótką karierę zapaśnika. Do świata komiksu trafił przypadkiem, za sprawą kolegi pracującego w magazynie samochodowym.
Współpracował z najbardziej prominentnymi wydawnictwami tego typu w Wielkiej Brytanii (2000 A.D.) oraz USA (DC Comics, Marvel). W Polsce najlepiej jest znany jako rysownik przygód Lobo, kosmicznego zawadiaki siejącego śmierć i spustoszenie, oraz „Sądu nad Gotham” – historii obrazkowej, przedstawiającej spotkanie Batmana z Sędzią Dreddem. Za „Sąd…” dostał zresztą w 1992 roku nagrodę Eisnera (komiksowy odpowiednik Oscara) dla najlepszego artysty. Nakładem wydawnictwa Hanami ukazał się niedawno album ukazujący jego interpretacje najsławniejszych scen biblijnych.
Masz więcej do czynienia z Polską, niż może to się wydawać na pierwszy rzut oka.
Simon Bisley: Moja matka jest Polką. Dziadek natomiast walczył w trakcie wojny w Krakowie. Jestem oswojony z polskim językiem, chociaż nie potrafię powiedzieć w nim ani słowa. W domu rodzinnym był zazwyczaj wykorzystywany w trakcie kłótni i awantur. Był dosadniejszy oraz wykwintniejszy od powściągliwszej angielszczyzny. Nie ukrywam, że od czasu do czasu lubię rzucić „cholerą”! Mam w Polsce rodzinę, ale nie wiem zbytnio, co porabia…
Od czego rozpoczęła się Twoja kariera rysownicza?
W sumie nie pamiętam tego dobrze… O ile mi dobrze wiadomo, rysowałem od dziecka.