Czerwiec 1970 r., ósmy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. Kiedy Anna German pojawia się na scenie, cały amfiteatr wstaje z miejsc i wita artystkę niebywałą owacją. Za wykonaną wtedy piosenkę „Być może” dostanie nagrodę. Trzy lata wcześniej we Włoszech uległa ciężkiemu wypadkowi samochodowemu i lekarze raczej nie dawali szans, że kiedykolwiek jeszcze wróci na scenę. To tłumaczy frenetyczne przyjęcie opolskiej publiczności. Bo publiczność ta podzielała powszechną opinię, że Anna German to perła polskiej estrady.
W latach 60. rodzimi dziennikarze muzyczni stawiali ją wśród najlepszych i wymieniali jednym tchem obok zawsze chwalonej Ewy Demarczyk i kontrowersyjnego Czesława Niemena. Wyróżniała się eleganckim obyciem scenicznym, sporym talentem kompozytorskim, ale przede wszystkim głosem o specyficznej barwie. Wszyscy byli zgodni – tak jak ona nie śpiewał nikt. We wstępie do książki Marioli Pryzwan „Anna German o sobie” autorka cytuje Jerzego Waldorffa: „Cenię Annę German za liryzm tkwiący w samej materii jej głosu jasnego, chłodnego i słodkiego zarazem, a prowadzonego z dźwięku na dźwięk uchem tak czujnym, jak bywa u doskonałych skrzypków”.
Operowa emisja
Zaczynała w popularnej audycji radiowej „Podwieczorek przy mikrofonie” w 1959 r., jeszcze w trakcie studiów na Uniwersytecie Wrocławskim, ale prawdziwym początkiem kariery był występ na festiwalu w Sopocie w 1963 r., gdzie otrzymała nagrodę za piosenkę „Tak mi z tym źle”. Na świecie najwięcej mówiło się wtedy o pierwszym longplayu angielskiego kwartetu The Beatles, natomiast w polskich mediach upowszechniał się termin muzyka młodzieżowa.