Krzysztof Kowalewski, aktor, o okupacjach i reżimach, o ucieczce trofiejnym oplem z pogromu kieleckiego, kreolskiej miłości i stopniowaniu napięcia w życiu.
Juliusz Ćwieluch: – Jak na aktora komediowego to miał pan mało zabawne dzieciństwo.
Krzysztof Kowalewski: – Gdyby zabrał się za to Hrabal, to pewnie coś śmiesznego dałoby się z tego wycisnąć. Mnie zresztą wiele moich przeżyć wtedy niesamowicie bawiło. Urodziłem się przy ul. Nowogrodzkiej 25 w Warszawie. Ale w czasie wojny musieliśmy się przeprowadzić, bo matka zaczęła się bać, że dozorczyni nas zakapuje, że jesteśmy Żydami. Matka wynajęła mieszkanie u pani Józefy Bieniewskiej.
Polityka
51-52.2013
(2938) z dnia 17.12.2013;
Społeczeństwo;
s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Cicho, wiem"