Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Disco polo, czyli kultura bazaru. Kształtowała nasze gusta przez ostatnie 28 lat

Sławomir Świerzyński lider i wokalista zespołu Bayer Full w swoim gospodarstwie w Woli Lackiej, 1998 r. Sławomir Świerzyński lider i wokalista zespołu Bayer Full w swoim gospodarstwie w Woli Lackiej, 1998 r. Mikołaj Kondracki / Forum
Nie lubimy się do tego przyznawać, ale nasz rodzimy masowy gust przez ostatnie 25 lat karmił się częściej popkulturą wschodnią i włoską niż anglosaską. Kształtowała go – od Top One po Donatana – kultura bazaru.
Długie nogi i zgrabna pupa bywają też ważnymi walorami w discopolowym talent show emitowanym w Polo TV.Tomasz Radzik/SE/EAST NEWS Długie nogi i zgrabna pupa bywają też ważnymi walorami w discopolowym talent show emitowanym w Polo TV.

W przedmowie do wydanej w 1959 r. przez Instytut Literacki w Paryżu antologii „Kultura masowa” Czesław Miłosz wspominał o naiwności XIX-wiecznych marzycieli, „którzy wierzyli, że powszechna oświata podniesie automatycznie miliony obywateli do ich poziomu”. Późniejszy noblista nie miał też złudzeń, co ludzie wybieraliby z dostępnej oferty kulturalnej, gdyby w ówczesnej (już „popaździernikowej”) Polsce Ludowej nagle zniesiono cenzurę. W końcowym komentarzu do owej antologii pisał: „Gdyby jakaś magia usunęła barierę, Polska natychmiast zostałaby pochłonięta przez kulturę masową komercjalną i to w stopniu o wiele większym niż przed wojną, kiedy brakło do tego warunków, bo cała niemal wieś (wtedy przygniatająca większość ludności) była wyłączona z obiegu”.

Jak wiadomo, pokłosiem „odwilży” 1956 r. było m.in. przyzwolenie na koncerty jazzowe oraz wzorowane na amerykańskiej radiowej mydlanej operze słuchowisko cykliczne „Matysiakowie”. Nie było jednak ani komiksów w stylu „Captain America”, ani horrorów Eda Wooda, na ekrany kin nie trafił też tak głośny wtedy na Zachodzie „Buntownik bez powodu”. Wykluczono z ewentualnego udostępniania zarówno te treści, które „godziły w ustrój i sojusze”, jak i te, które uchodziły za zbyt tandetne lub demoralizujące.

W 1989 r., u progu transformacji, wspomniana przez Miłosza bariera została wreszcie usunięta i otworzyła się droga do ekspansji „kultury komercjalnej”. Wszystko, co wcześniej z powodów obyczajowych czy z racji pryncypiów edukacyjno-ideologicznych było zakazane albo przynajmniej marginalizowane przez państwową politykę kulturalną, mogło nagle swobodnie zalecać się do swojego odbiorcy. Najpierw na prowizorycznych straganach pod warszawskimi Domami Centrum, a niedługo później na koronie przekształconego w największy bazar Europy Stadionie Dziesięciolecia zaroiło się od książkowych thrillerów i romansów w fantazyjnie wytłaczanych kolorowych okładkach, na potęgę handlowano spiratowanymi kasetami z największymi przebojami zachodniego popu, ale przy okazji okazało się, że olbrzymim wzięciem cieszą się przaśne piosenki zespołów polonijnych (vide: „Cztery razy po dwa razy” w wykonaniu Polskich Orłów) oraz najnowszy wytwór rodzimej rozrywki kapitalistycznej – tak zwana piosenka chodnikowa.

Polityka 22.2014 (2960) z dnia 27.05.2014; Kultura; s. 97

Oferta na pierwszy rok:

4 zł/tydzień

SUBSKRYBUJ
Reklama