Kultura

Ostatnia primabalerina

Niezwykłe losy Marii Krzyszkowskiej

Maria Krzyszkowska i Witold Gruca w spektaklu „Czerwony płaszcz”, Teatr Wielki, 1962 r. Maria Krzyszkowska i Witold Gruca w spektaklu „Czerwony płaszcz”, Teatr Wielki, 1962 r. Piotr Baracz / East News
Maria Krzyszkowska była jedną z największych gwiazd polskiego baletu. 40 lat temu pożegnała się ze sceną. Od tego czasu nie mamy primabalerin, trudno też znaleźć postać, która wywołuje podobne emocje i kontrowersje.
Maria Krzyszkowska w garderobie Teatru Wielkiego, 1966 r.J.S. Witkiewicz, „Maria Krzyszkowska. Taniec był moim życiem”, Wyd. Iskry/Archiwum prywatne Maria Krzyszkowska w garderobie Teatru Wielkiego, 1966 r.

Prestiżowy tytuł primabaleriny – pierwszej tancerki w zespole – otrzymała 70 lat temu z rąk Juliana Tuwima, wówczas kierownika artystycznego Teatru Nowego w Warszawie. Bez medialnego szumu i oficjalnej ceremonii. Po prostu zapisano to w papierach. Może na wyrost, ale takie były powojenne czasy.

Teatr mieścił się w wyremontowanych pomieszczeniach dawnego kina przy ulicy Puławskiej 39. Próby odbywały się w szatni, za drążek baletowy służył blat, na którym kładło się płaszcze. Podłoga była śliska, a o kalafonii (żywica antypoślizgowa – red.) nie było co marzyć. Tańczyło się głównie numery typu estradowego. A jednak na otwarcie sezonu, 24 października 1947 r., Krzyszkowska wystąpiła w „Tańcu hiszpańskim” w „Weselu Figara” w opracowaniu muzycznym Tadeusza Sygietyńskiego. Potem w króciutkiej paczce i na pointach rewelacyjnie kręciła piruety w „Zemście nietoperza” Johanna Straussa. Po tych występach prasa jednogłośnie orzekła, że „primabalerina Krzyszkowska całkowicie zasługuje na swój tytuł”. Największe sukcesy miała jednak ciągle przed sobą.

To Krzyszkowska zatańczyła 22 listopada 1965 r. w trzech głównych rolach w premierze baletu „Pan Twardowski” z okazji inauguracji odbudowanej siedziby Teatru Wielkiego w Warszawie. Znana krytyczka baletowa Tacjanna Wysocka napisała wtedy: „Uroda, wdzięk, przepiękna sylwetka, nienaganna technika, słuszne aktorskie podejście do krańcowo różnych w swym charakterze postaci czyni ją [Krzyszkowską] najmocniejszym i najpiękniejszym atutem baletu”.

To były jej wielkie dni. Królowała w prasie, udzielała licznych wywiadów. Chwalono jej warunki zewnętrzne – małą głowę, zgrabne nogi, silne pointy i plastyczne ruchy rąk. Była atrakcyjną kobietą.

Polityka 15.2017 (3106) z dnia 11.04.2017; Kultura; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Ostatnia primabalerina"
Reklama