Kultura

Gruby polski śmiech

Małgorzata Szumowska o wierze i kompleksach Polaków

Małgorzata Szumowska nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem za film „Twarz” na 68. edycji Festiwalu Filmów w Berlinie Małgorzata Szumowska nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem za film „Twarz” na 68. edycji Festiwalu Filmów w Berlinie Sascha Steinbach / Forum
Rozmowa z Małgorzatą Szumowską, reżyserką „Twarzy”, komedii nagrodzonej Srebrnym Niedźwiedziem w Berlinie, o polskich kompleksach i wierze.
„Włożyłam znacznie więcej wysiłku niż moi koledzy, by znaleźć się tu, gdzie teraz jestem. Doszłam dalej niż wielu z nich. Płacę za to o wiele wyższą cenę”.Zuza Krajewska/materiały prasowe „Włożyłam znacznie więcej wysiłku niż moi koledzy, by znaleźć się tu, gdzie teraz jestem. Doszłam dalej niż wielu z nich. Płacę za to o wiele wyższą cenę”.

JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Wojciech Jerzy Has, pani mentor, namawiał, by twórcy używali wyobraźni, kreowali światy, które nie istnieją. Polska ukazana w „Twarzy” to wymyślona kraina?
Małgorzata Szumowska: – Obraz Polski w poszczególnych scenach jest prawdziwy, a jednocześnie na tyle skondensowany, by mieścił się w kategoriach przypowieści, baśni. Historię chłopaka, który traci twarz i przychodzi z nową, zaczerpnęliśmy z życia, ale nie jest ona wiernym odtworzeniem medycznego przypadku. Has nienawidził publicystyki i w tym sensie pozostaję mu wierna.

Pierwowzorem postaci granej przez Mateusza Kościukiewicza jest Grzegorz Galasiński, pierwszy Polak, któremu przeszczepiono twarz w Instytucie Onkologii w Gliwicach.
Spotkaliśmy się z nim dwukrotnie. Interesował nas jego wygląd, żeby nie popełnić błędu przy tworzeniu maski dla aktora. Historia Galasińskiego jest zupełnie inna niż przedstawiona w filmie. To byłby thriller medyczny o państwie, którego nie stać na zrefundowanie drogiej rehabilitacji, i długiej walce o odszkodowanie. Ale Galasińskiemu wiele osób pomogło. Został naszym konsultantem, jednak inspirowaliśmy się tylko samym wypadkiem.

Filmowa wizja Polski dla wielu będzie mocno przejaskrawiona, nawet zawstydzająca – z furmankami na drogach, pijaczkami pod sklepikami przerobionymi z peerelowskich świetlic, ubijaniem świń na podwórkach.
To wszystko istnieje. Dlaczego miałabym tego nie pokazywać? Jeżdżę na wieś od 30 lat i wciąż takie sytuacje obserwuję. Nie twierdzę, że staliśmy się drugą Rumunią. Ale do kraju mlekiem i miodem płynącego jeszcze nam brakuje. Zdjęcia były kręcone w Beskidzie. Poprzedziła je szczegółowa dokumentacja. Z Michałem Englertem, współscenarzystą i operatorem, chodziliśmy po zagrodach, rozmawialiśmy z autochtonami, niektórzy statystują w filmie.

Polityka 13.2018 (3154) z dnia 27.03.2018; Kultura; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Gruby polski śmiech"
Reklama