JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Wojciech Jerzy Has, pani mentor, namawiał, by twórcy używali wyobraźni, kreowali światy, które nie istnieją. Polska ukazana w „Twarzy” to wymyślona kraina?
Małgorzata Szumowska: – Obraz Polski w poszczególnych scenach jest prawdziwy, a jednocześnie na tyle skondensowany, by mieścił się w kategoriach przypowieści, baśni. Historię chłopaka, który traci twarz i przychodzi z nową, zaczerpnęliśmy z życia, ale nie jest ona wiernym odtworzeniem medycznego przypadku. Has nienawidził publicystyki i w tym sensie pozostaję mu wierna.
Pierwowzorem postaci granej przez Mateusza Kościukiewicza jest Grzegorz Galasiński, pierwszy Polak, któremu przeszczepiono twarz w Instytucie Onkologii w Gliwicach.
Spotkaliśmy się z nim dwukrotnie. Interesował nas jego wygląd, żeby nie popełnić błędu przy tworzeniu maski dla aktora. Historia Galasińskiego jest zupełnie inna niż przedstawiona w filmie. To byłby thriller medyczny o państwie, którego nie stać na zrefundowanie drogiej rehabilitacji, i długiej walce o odszkodowanie. Ale Galasińskiemu wiele osób pomogło. Został naszym konsultantem, jednak inspirowaliśmy się tylko samym wypadkiem.
Filmowa wizja Polski dla wielu będzie mocno przejaskrawiona, nawet zawstydzająca – z furmankami na drogach, pijaczkami pod sklepikami przerobionymi z peerelowskich świetlic, ubijaniem świń na podwórkach.
To wszystko istnieje. Dlaczego miałabym tego nie pokazywać? Jeżdżę na wieś od 30 lat i wciąż takie sytuacje obserwuję. Nie twierdzę, że staliśmy się drugą Rumunią. Ale do kraju mlekiem i miodem płynącego jeszcze nam brakuje. Zdjęcia były kręcone w Beskidzie. Poprzedziła je szczegółowa dokumentacja. Z Michałem Englertem, współscenarzystą i operatorem, chodziliśmy po zagrodach, rozmawialiśmy z autochtonami, niektórzy statystują w filmie.