Nie ulega wątpliwości – zmarły w zeszłym tygodniu w wieku 80 lat piosenkarz był emblematyczną postacią czeskiej, a przede wszystkim czechosłowackiej muzyki popularnej. Jego kariera ma więc nie tylko wymiar osobisty, ale i historyczny, także dlatego, że pokazuje, co to znaczy, kiedy artysta estradowy staje się ikoną kultury. Mariusz Szczygieł w wybitnej reportażowej książce „Gottland” pisał, że Gott („czeski Pavarotti i Presley w jednym”) był traktowany przez naszych południowych sąsiadów niczym dobro narodowe nie tylko ze względu na swój talent, ale i na specyfikę sztuki, jaką uprawiał.