Czytał pan już tę książkę o Kunderze? – to pytanie od kilku tygodni pada w niemal każdej mojej rozmowie z Czechami. Już dziś można powiedzieć, że „Kundera. Czeskie życie i czasy” Jana Nováka to nad Wełtawą przebój czytelniczy roku. Ludzie debatują o nim w kawiarniach i gospodach, na łamach niszowych periodyków i poczytnych gazet. – Ta książka podzieliła moich rodaków na dwa obozy: novakowców i antynovakowców – stwierdza pół żartem, pół serio znany pisarz i eseista Pavel Kosatík, autor wydanej w Polsce biografii Olgi Havlowej. – My tak naprawdę nie rozmawiamy o tym, co robił Kundera w czasach komunizmu, tylko o tym, czy Novák miał prawo napisać o nim to, co napisał.
Czeskie rozmowy przypominają toczone dziesięć lat temu w Polsce debaty wokół książki Artura Domosławskiego „Kapuściński. Non-fiction” (2010 r.). Padają podobne pytania: co wolno biografowi? W jakiej mierze życie prywatne pisarza może być wystawione na widok publiczny? Czy jego zaangażowanie w komunizm, utożsamienie się z ówczesnym ustrojem, deprecjonuje go jako autora? I co ma to wspólnego z oceną jego twórczości?
Całkiem interesujące kraje
Podobieństwa dotyczą także życiorysów pisarzy. Milan Kundera (1929 r.) i Ryszard Kapuściński (1932–2007) byli niemal rówieśnikami, dorastali podczas okupacji, wcześnie debiutowali socrealistycznymi wierszami, zabłysnęli na rodzimym firmamencie w latach 60. ubiegłego wieku, a dwie dekady później, u schyłku komunizmu, zyskali światową sławę. Postrzegani jako wybitni przedstawiciele modnej wówczas Europy Środkowej (to pojęcie spopularyzował na Zachodzie właśnie Kundera), uchodzili za pisarzy prześladowanych przez system komunistyczny, a ich książki – za wyjątkowo oryginalne, powieściowe bądź reporterskie studia reżimów totalitarnych.