W pamięci wielu czytelników został dreszcz związany z lekturą „Weisera Dawidka”. „Czy nie jest więc po prostu tak, że w postaci Weisera autor złożył, jak w szkatułce, to wszystko, co jest tęsknotą Polaków: ucieczkę od głupoty, tyranii, terroru zbiorowości i z drugiej strony – mądrość, sprawność działania, dobroć i swoiste poczucie humoru?” – pisał Jerzy Jarzębski w 1990 r. „Możemy ujrzeć w tym zbiorze cechy geniuszu żydowskiego, który – wygnany z Polski – odciska się do dziś na nas piętnem jakiejś niedostateczności czy braku. Ale to też tylko jedna z wielu możliwych wykładni, jaką przydać możemy naszym nieukojonym lękom i niezaspokojonym potrzebom. Jeśli tak, to przecież wszyscy i wszędzie szukamy Weisera Dawidka”.
Kim był Weiser Dawidek? – zastanawiał się i narrator, i czytelnicy. Odpowiedzi padały rozmaite: może był małym Mesjaszem, skoro narrator pisał jego ewangelię? Wedle innych interpretacji Weiser był uosobieniem ducha Solidarności, a Paweł Huelle pokazał mityczne korzenie ruchu wolnościowego, który narodził się w Gdańsku. Inni pisali o buncie przeciw dorosłym czy o buncie jednostki wobec zbiorowości. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że powieść Huellego przede wszystkim mówi o młodzieńczym odkrywaniu tajemnicy.
Wielki sukces pierwszej powieści położył się cieniem na następnych książkach, które do niej zawsze porównywano. Jednak dla pisarza ważniejsza była dyskusja, którą swoimi książkami prowadził z wielką literaturą światową: „Uważam się za rzemieślnika, prowadzącego z tymi pisarzami twórczy dialog. Gdybym twierdził, że historia literatury polskiej czy środkowoeuropejskiej zaczęła się od mojego debiutu, mógłby mnie pan zaliczyć do tego rodzaju ligi kabotynów. Nie wstydzę się powiedzieć, że moją naturalną potrzebą jest rozmowa z ważnymi dla mnie autorami” – mówił w POLITYCE.