Wyobraźmy sobie przez chwilę, że odzywa się dzwonek przy naszych drzwiach, a przedstawiciel firmy kurierskiej wręcza nam paczkę, w której znajduje się pingwin. Do domu wkracza osobliwe zwierzę i nasze dotychczasowe życie staje na głowie. Tak dzieje się w miasteczku Cicha Woda, gdzie mieszka pan Popper z rodziną. Pan Popper bywa nazywany „artystą”, co jednak w przypadku malarza pokojowego jest pewną przesadą. Kończy się wrzesień i w Cichej Wodzie wszelkie prace remontowe mają się ku końcowi. Do wiosny pan Popper będzie miał zatem dużo wolnego czasu, więc odda się swojemu ulubionemu zajęciu – czytaniu książek o dalekich podróżach, zwłaszcza tych w strefę podbiegunową. Nasz bohater wysyła list do admirała Drake’a, kierownika jednej z polarnych ekspedycji, w zamian zaś otrzymuje nietypowy prezent – pingwina, który na cześć wielkiego podróżnika i odkrywcy zostaje nazwany Kapitanem Cookiem.
I tak oto pingwin staje się mieszkańcem Cichej Wody. „Być może pingwin w jadalni jest niezwykłym zjawiskiem, ale jadalnia stanowi również niezwykłe zjawisko dla pingwina” – piszą Richard i Florence Atwater, autorzy. W tej klasycznej już opowieści chodzi bowiem o to, że nagle cały ludzki świat musi zostać dostosowany do pingwiniej skali. Sprawa najprostsza: arktyczne zwierzę musi gdzieś mieszkać. Najpierw więc wędruje do wanny napełnionej zimną wodą, następnie do lodówki (specjalnie dostosowanej – z wywierconymi otworami i klamką w środku, by pingwin mógł się stamtąd wydostać). Nadchodzi zima i pan Popper przemienia salon w lodowisko, wreszcie – przekształca piwnicę w chłodnię.
Posiadanie pingwina nastręcza mnóstwa kłopotów natury biurokratycznej, czego przykładem scena ze stróżem prawa odwiedzającym Poppera. „– To umie mówić? – zdziwił się policjant. – Co to właściwie jest – olbrzymia papuga? – To pingwin. Chowa się u nas. (…) – Przy sposobności pan pozwoli, że o coś zapytam; chciałbym, żeby wychodził ze mną na spacer. Czy starczy, jeśli go będę trzymał na smyczy? – Powiem panu uczciwie – rzekł policjant. – Doprawdy nie znam rozporządzeń dotyczących pingwinów. Ani na smyczy, ani bez smyczy. Zapytam mojego sierżanta”. Kłopoty takie pojawiają się co rusz: choćby wtedy, gdy trzeba wybrać się z pingwinem do fryzjera albo skorzystać ze środków komunikacji miejskiej.
Prawdziwe jednak problemy zaczynają się, gdy Kapitan Cook zaczyna chorować. Problemy pingwina są, by tak rzec, natury psychologicznej, zwierzę cierpi bowiem z samotności. Schorzenia ustępują, gdy w domu Popperów pojawia się pingwinica, Greta. A niedługo później – gromada pingwiniątek. Żarłoczne ptaki trzeba jednak czymś karmić, środki na życie kurczą się w tempie zastraszającym, Popperowie muszą więc szybko coś wymyślić, by zarobić pieniądze. Wpadają na pomysł genialny w swojej prostocie: zaczynają tresować liczną ptasią rodzinkę, z którą odbywają tournée po Stanach Zjednoczonych. Trupa – nazywana Paradą Pingwinów Poppera – święci triumfy, zdobywa sławę i pieniądze.
„Pan Popper i jego pingwiny”, opublikowane w 1938 r., są zapewne pierwszą książką dla dzieci, w której wyjaśniono mechanizmy reklamy. „Pan Popper podpisał takie oświadczenie: »PPP – Parada Pingwinów Poppera – jada wyłącznie Morskie Konserwy Rybne Firmy Owen«. Wraz z fotografią dwunastu pingwinów wydrukowano to w najbardziej popularnych czasopismach, a firma »Owen i Ska – Konserwy Rybne« wystawiła panu Popperowi zaświadczenie, na mocy którego otrzymywał bezpłatnie tyle, ile chciał, rybnych konserw we wszystkich sklepach w całym kraju. Kilka innych poważnych firm, jak na przykład »Zachodnie Towarzystwo Hodowców Szpinaku« i wielkie »Zakłady Energetyczne Produkcji Płatków Owsianych«, także zwróciło się do pana Poppera z prośbą o reklamowanie ich, ofiarując mu za to ogromne sumy”. Pingwiny wzgardziły jednak zarówno szpinakiem, jak i płatkami, więc pan Popper kontraktu tym razem nie podpisał.
Książka ta, wydana w chwili, gdy Ameryka i cały świat wychodziły z wielkiej recesji lat 30., ale i znajdowały się w przededniu wojny światowej, to wielka pochwała zaradności, pracowitości i życiowego optymizmu. „Oto co można osiągnąć cierpliwością i pracą!” – powiada admirał Drake, przybywający Popperom na pomoc, gdy ci znaleźli się w tarapatach. Ale książka ta to także opowieść o sile marzeń, które, jak stało się w przypadku pewnego malarza pokojowego z Cichej Wody, niekiedy się spełniają.
Być może to wciąż aktualne przesłanie sprawia, że „Pan Popper i jego pingwiny” są do dziś lekturą szkolną młodych Amerykanów. Jako ciekawostkę zaś dodajmy, że powieść ta przyniosła sławę nie tylko Richardowi i Florence Atwaterom, ale także ilustratorowi Robertowi Lawsonowi (przy okazji także klasykowi amerykańskiej literatury dziecięcej, by przypomnieć choćby jego „Królicze Wzgórze”). Narysowane przez Lawsona pingwiny należą do najsympatyczniejszych bohaterów stworzonych dla dzieci w XX w.
Richard i Florence Atwater, Pan Popper i jego pingwiny, przeł. Stefania Wortman, Polityka SP/Fundacja ABCXXI Cała Polska czyta dzieciom, Warszawa 2008 s. 104, IX tom kolekcji „Cała Polska czyta dzieciom”