Dążenie do sławy oraz kult celebryctwa to powtarzające się motywy twórczości Sofii Coppoli. Wywodząca się z wpływowej i bardzo znanej rodziny reżyserka gruntownie przerobiła już te tematy m.in. w głośnej, krytykowanej za nonszalanckie podejście do historii, „Marii Antoninie”. W „Bling Ring”, satyrycznej komedii poświęconej nastoletnim złodziejom ze słonecznej Kalifornii, pojawiają się one w wersji soft – ku przestrodze amerykańskich małolatów.
Przedstawione w filmie fakty opisała wcześniej Nancy Jo Sales, reporterka magazynu „Vanity Fair”. Z jej rozmów z dzieciakami z dobrych domów, które okradały wille gwiazd (m.in. Paris Hilton, Megan Fox czy Orlando Blooma), wyłania się obraz bezmyślnego pokolenia wychowanego na popkulturze, dla którego naśladownictwo idoli, udział w reality shows, obecność na Facebooku i tweetowanie zastępują sens życia.
Film Coppoli ma formę reportażu uczestniczącego. Na gorąco wyłapuje infantylne wybryki wiecznie zadowolonych z siebie licealistów, ich egzaltowane emocje, wygłupy, kradzieże, rosnące poczucie bezkarności, za którymi kryje się pustka. Młodzi aktorzy spisują się bardzo dobrze – zwłaszcza Katie Chang w roli dominującej, pozbawionej kręgosłupa moralnego przywódczyni gangu. Słowa uznania należą się także Emmie Watson – pamiętnej Hermionie z cyklu o Harrym Potterze – która udowodniła, że stać ją na więcej.
Pod względem psychologicznym niewiele jednak z filmu wynika. To kwestia wyboru bohaterów: pozbawionych świadomości tego, co robią, uzależnionych od mody i gadżetów, bezrefleksyjnych, niedojrzałych, wrednych egoistów. Ich sztuczne zachowania drażnią, irytują, wzmacniają dystans. Jakby służyły wyłącznie autokompromitacji, co trudno uznać za wybitne osiągnięcie artystyczne.
Bling Ring, reż. Sofia Coppola, prod. USA, 90 min