Film

Nieumarli z gorąca

Recenzja filmu: „Truposze nie umierają”, reż. Jim Jarmusch

„Truposze nie umierają”, reż. Jim Jarmusch „Truposze nie umierają”, reż. Jim Jarmusch LMK / BEW
Mistrz ponowoczesnej narracji powraca do tematu rozczarowania, śmierci i upiornej rzeczywistości, z której nie ma innej ucieczki, jak tylko poprzez jej zniszczenie.

Mistrz ponowoczesnej narracji powraca do tematu rozczarowania, śmierci i upiornej rzeczywistości, z której nie ma innej ucieczki, jak tylko poprzez jej zniszczenie. Niestety tym razem wraca w formie mało jak na siebie błyskotliwej komedii z wyraźnie politycznym przesłaniem, uderzającym w Amerykę Trumpa i opakowanym w dość kiczowatą formę horroru o umarłych powstających z grobu. Wędrowcom po Jarmuschowej ziemi jałowej zabraknie w tym filmie finezji i poezji, ale oszukani poczują się także widzowie nastawieni bardziej rozrywkowo.

Bohaterami, jak to u Jarmuscha, są dziwacy zamieszkujący niewielką, senną mieścinę – cmentarzysko z domem pogrzebowym przy głównej ulicy i opustoszałym barem – usytuowaną w sercu odstręczającej krainy o nieprzypadkowej nazwie Centerville. Smętne Centerville to kumulacja wszystkiego, czego Jarmusch nie znosi: siedlisko pijaków, hipsterów i rasistów. Jeden z nich, grany przez Steve’a Buscemiego, nosi czerwoną czapeczkę z hasłem prezydenckiej kampanii Trumpa „Uczyńmy Amerykę znowu wielką”. Zaglądając w oczy czarnoskóremu sąsiadowi, skarży się, że „kawa jest za czarna”. Jedyny pies w tym towarzystwie wabi się Rumsfeld – od nazwiska sekretarza obrony USA w gabinecie prezydenta George’a W. Busha, odpowiedzialnego za wojnę w Iraku.

Truposze nie umierają (Dead Don’t Die), reż. Jim Jarmusch, prod. USA, 103 min

Polityka 30.2019 (3220) z dnia 23.07.2019; Afisz. Premiery; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Nieumarli z gorąca"
Reklama