Film

Antena

Opowieść w konwencji kina niemego.

Czy można dziś skutecznie opowiadać w konwencji kina niemego? Okazuje się, że tak, a efekty bywają nadzwyczaj oryginalne. Dowodzi tego argentyński eksperyment Estebana Sapira „Antena”. Pieczołowicie realizowany przez niego czarno-biały film (produkcja trwała aż osiem lat) jest utrzymaną w stylu niemieckiego ekspresjonizmu bajką o zgubnym wpływie telewizji.

Mimo że jest to hołd złożony prehistorycznej estetyce, ani przez moment nie powstaje wrażenie wtórności czy muzealnego podrabiania martwego stylu. Przeciwnie, Sapirowi udało się nakręcić piękną, wzruszającą historię, korzystającą z dorobku i scenograficznych chwytów ekspresjonizmu, lecz osadzoną we współczesnych realiach i czerpiącą z technicznych możliwości dzisiejszego kina. Centralną postacią filmu jest demoniczny władca medialnego imperium (Alejandro Urdapiletta), który w olbrzymim laboratorium zbiera głosy i myśli mieszkańców wielkiej metropolii. Przeciwko potędze magnata buntuje się skromny technik telewizyjny (Rafael Ferro), dla którego walka o uwolnienie ludzkich głosów, przechowywanych w olbrzymim sejfie, będzie równocześnie wyprawą po utraconą miłość rozwiedzionej z nim żony (Julieta Cardinali).

„Antena” to nie tylko popis zaskakującej wyobraźni argentyńskiego twórcy, ale też wyrażony w artystycznej formie protest przeciwko wszechwładzy środków masowego przekazu i korporacyjnego terroru.

Reklama