Książki

Fragment książki "Nie tylko Petlura. Kwestia ukraińska w polskiej polityce zagranicznej w latach 1918-1923"

  
Wybuch walk we Lwowie w listopadzie 1918 roku spowodował, że przed odradzającym się państwem polskim kwestia ukraińska pojawiła się od razu jako zagadnienie zasadniczej wagi. Kierujący polską dyplomacją w pierwszych miesiącach po odzyskaniu niepodległości zwolennicy Piłsudskiego od początku dążyli do porozumienia z Ukraińską Republiką Ludową ponad głowami Ukraińców galicyjskich, widząc w niej najlepszą barierę odgradzającą Polskę od Rosji. Dlatego też popierano w jej łonie tendencje niepodległościowe. Zarazem widziano w Ukrainie kluczowy element przyszłej federacji (z udziałem jeszcze Białorusi i Litwy), w której dominującą rolę przypisywano Rzeczypospolitej.

Programem minimum było oderwanie od Rosji i związanie ze sobą prawobrzeżnej Ukrainy. W najważniejszej kwestii stojącej na drodze porozumienia, tj. w sprawie przebiegu rozgraniczenia pomiędzy obu krajami, piłsudczycy gotowi byli na daleko idące w ich mniemaniu ustępstwa w postaci tzw. linii równowagi narodowościowej, prowadzącej do podziału Galicji Wschodniej, przy pozostawieniu wszakże Lwowa i Zagłębia Borysławsko-Drohobyckiego po stronie polskiej. Wydaje się, że mieli oni pełną świadomość, iż stronie ukraińskiej trudno będzie wyrzec się Lwowa, ale żywili przekonanie, że istnienie wspólnego wroga w postaci Rosji, czy to „białej”, czy „czerwonej”, skłoni Ukraińców do ustępstw. Próby porozumienia z Dyrektoriatem nie przyniosły początkowo powodzenia. Po stronie ukraińskiej nie było w tym momencie partnerów gotowych je zaakceptować na tych warunkach. Program wschodni piłsudczyków spotkał się też z silną opozycją w kraju. Nie aprobowała go większość społeczeństwa, oczekująca przyłączenia całej Galicji Wschodniej i części Podola do Polski.

Reklama