Ginczanka powróciła z impetem. Wraca od lat 90., ale od czasu wystawy w Muzeum Literatury (2016 r.) jest cały czas obecna – co rok pojawiają się kolejne książki o poetce z Równego. Inaczej było w 2014 r., kiedy wiersze zebrane Ginczanki ukazały się w małym nakładzie i przeszły niemal niezauważone. Dobrze więc, że wyszło teraz najobszerniejsze wydanie jej poezji w opracowaniu Izoldy Kiec, bo gdy tyle osób odwołuje się do Ginczanki, ważne, żeby jej wiersze były pod ręką. W tym tomie znalazł się też odnaleziony w papierach poemat „Pieśń nad Pieśniami”, który dziś czyta się tak, jak gdyby ona sama była jego bohaterką, Sulamitką, kochanką Boga. Chronologiczna lektura pozwala zobaczyć skok, kiedy z wierszy młodzieńczych wyłania się jej polemiczny temperament satyryczki ze „Szpilek”. Widać też w tych satyrach coraz większe poczucie osaczenia z końca lat 30.
Zuzanna Ginczanka, Poezje zebrane (1931–1944), wstęp i opracowanie Izolda Kiec, Marginesy, Warszawa 2019, s. 464