Do George’a Orwella bezsprzecznie (i w pewnym sensie słusznie) przylgnęła łata defetysty. Ale autor „Roku 1984” był kimś więcej niż tylko surowym prorokiem nowych czasów. Uprawiał róże, w tym znajdował ukojenie. Orwell pochylony nad grządką i karmiący kozy po ludzku wzrusza i rozczula. Tkliwość i piękno zwykłych rzeczy przemycał zresztą do swoich powieści. Dla Rebeki Solnit to punkt wyjścia do głębszego namysłu nad relacją człowieka z przyrodą i przyrody z polityką. Za Orwellem pisze, że posiadanie hobby – jak uprawa własnego ogródka – to cecha ludzi wolnych i szanujących prywatność, którą totalitaryzmy zawsze usiłują stłamsić. W dodatku „we współczesnym świecie nie brak pięknych rzeczy wytwarzanych w nader paskudny sposób”. Solnit odwiedza m.in. fabrykę róż – Kolumbia produkuje 80 proc. kwiatów eksportowanych do USA, ale nie przestrzega etyki pracy i stosuje wyzysk. Za cięte kwiaty w każdym markecie ktoś musiał słono zapłacić.
Rebecca Solnit, Róże Orwella, przeł. Dawid Czech, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2023, s. 344