Od czego zależy to, z jaką uważnością traktujemy czyjeś myśli, uczucia, wyobrażenia, argumenty? Intuicyjna odpowiedź ludzi wychowanych na romantycznej mitologii brzmi: poświęcamy uwagę psychice tych, których kochamy i lubimy. Wysiłek rozumienia innych chcemy bowiem widzieć jako dobrowolny akt troski, fascynacji, zainteresowania. Żyjemy w królestwie zaczarowanej jaźni, więc chcemy wierzyć, że nasze zaangażowanie uczuciowe wypływa z naszego wnętrza i jest „autentyczne”. Czyli niezależne od miejsca zajmowanego w hierarchii społecznej.
W rzeczywistości natomiast, jak zauważa David Graeber, nakład pracy interpretacyjnej zależy nie od „bliskości”, ale długotrwałości relacji i statusu jej partnerów. Znające się od wielu lat osoby o podobnym statusie – przyjaciółki, wrogowie, konkurenci – będą wkładały podobny wysiłek w zrozumienie drugiej strony, ponieważ jest on warunkiem skutecznego działania. Tam jednak, gdzie ktoś może bezkarnie zastosować wobec drugiej strony przymus, „»praca interpretacyjna« przestaje być potrzebna”. W rezultacie przemoc ma największy wpływ na życie społeczne tam, gdzie rzadko dochodzi do jej wybuchów: w relacjach społecznych opartych na „systematycznych nierównościach wspieranych groźbą użycia siły”. Takie okoliczności wytwarzają „najsilniej wypaczone, asymetryczne struktury wyobrażeniowej identyfikacji”.
I tak niewolnikowi nie trzeba przypominać, że pan w każdej chwili może zadać mu ból – jest to „oczywistość” definiująca istotę ich społecznej relacji. Jedyna forma sprawczości, jaką dysponuje człowiek, który jest czyjąś rzeczą, polega na rozpoznawaniu nastrojów, potrzeb i preferencji właściciela i umiejętnym nimi manipulowaniu (na przykład wyprzedzaniu życzeń, rozładowywaniu złości, dostarczaniu subtelnych psychicznych gratyfikacji).