Plotkarskie czasopisma starają się, byśmy były stale na bieżąco z tym, co dzieje się z ciałami sławnych kobiet, ponieważ dzięki temu resztę z nas łatwiej jest utrzymać pod kontrolą. Wahania wagi sławnych kobiet śledzi się jak wahania giełdy, zwłaszcza że ich ciała stanowią, w związku z wykonywaną przez nie pracą, ich osobisty kapitał, fizyczne wcielenie ich rynkowej wartości. Kiedy gwiazda chudnie, często ogłasza się, że „popisuje się” swoim nowym ciałem, będącym w rzeczywistości jedynym, jakie kiedykolwiek miała, ale w rozmiarze bardziej akceptowalnym dla brukowców. Kiedy celebrytki spodziewają się dzieci, ich ciała są poddawane intensywnemu monitoringowi, od pierwszej do ostatniej chwili – od ciążowych brzuszków do pociążowej sylwetki. Kiedy gwiazda urodzi dziecko, jej wymiary są wytrwale obserwowane i dokumentowane, dopóki nie zaczyna znów przypominać niesamowicie szczupłej kobiety, jaką znałyśmy.
Ciała gwiazd wyznaczają nieosiągalny standard, ku któremu jesteśmy zmuszone mimo wszystko dążyć. Stanowią thinspiration – thin inspiration, zachętę do chudnięcia – stałe przypomnienie dystansu dzielącego nasze ciała od tego, czym mogłyby się one stać dzięki właściwej dyscyplinie.
Celebrytki rozumieją ekonomię chudości i większość z nich chętnie uczestniczy w jej reprodukcji, wykorzystując media społecznościowe, gdzie pozują do selfie z wciągniętymi policzkami, żeby robić wrażenie jeszcze bardziej wychudłych. Im mniej przestrzeni zajmują, tym bardziej się liczą.
Istnieje cała systematyka niesfornych ludzkich ciał z nadwagą, przy czym systematyka ta staje się jeszcze bardziej szczegółowa w odniesieniu do kobiecych niesfornych ciał z nadwagą. Jako gruba kobieta zawarłam bliską znajomość z tą taksonomią, ponieważ stanowi ona potoczny język, którego zdecydowanie zbyt wiele osób używa, gdy mówi o moim ciele i jego poszczególnych częściach.