Prezydentki
Nie zamieszkają w Białym Domu. Żadna z nich nie zasiądzie w Gabinecie Owalnym, nie zakończy wojny, nie wdroży paktu klimatycznego i praw antydyskryminacyjnych, żaden z nich nie przemowi przed Kongresem, nie ograniczy dostępu do broni, nie podpisze ustawy o opiece emerytalnej. Ale to właśnie oni mieli władzę, to one dokonały rewolty – zmiana kulturowa, do jakiej doszło za ich życia i za ich sprawą, jest realna, skuteczna i, chciałoby się wierzyć, trwała.
Kiedyś mowiło się po prostu o kontrkulturze, o awangardzie i sztuce eksperymentalnej, dziś z perspektywy mainstreamu można powiedzieć śmiało, że w ciągu ostatniego połwiecza dokonała się queerowa – odmieńcza – rewolucja. Strategie polityczne lesbijskiego performansu, gejowskiego teatru, queerowego kina i wszelkiej ostentacyjnie nieheteronormatywnej sztuki – w połączeniu ze społecznym aktywizmem – przyniosły skutek. Mentalny, społeczny, legislacyjny.
Trzeba więc o tej rewolucji opowiedzieć, zwłaszcza teraz, kiedy w rożnych miejscach na świecie, a także – czy przede wszystkim – w Ameryce, mowi się głośno o konserwatywnej kontrreakcji, a zarazem o deficycie rowności, sprawiedliwości, empatii liberalnych społeczeństw. Trudno o lepszy moment na przyjrzenie się historii artystek i artystow, dla ktorych nieheteronormatywna tożsamość była tematem i środkiem wyrazu artystycznego, przesłanką społecznej aktywności i narzędziem politycznym. Także po to, by upewnić się, że gigantyczna praca, ktorą wykonały i wykonali, a wraz z nią ich przekonania i osobiste świadectwa nie odchodzą bezpowrotnie w przeszłość, nie idą w zapomnienie i na zmarnowanie. Pokolenie kontrkultury i undergroundu, Fabryki, La MaMy, Stonewall, Rented Island, Ridiculous, Hot Peaches, Solo Homo, WOW Cafe, ACT UP, Lesbijskich Mścicielek ma dla wspołczesnych mocny przekaz. Niekoniecznie pozytywny, racjonalny, przyjemny, optymistyczny i do podobania się, ale z pewnością ośmielający wyobraźnię i poszerzający granice tego, co realne, i tego, co wyobrażone.
Kandydatki
11 października 2016 roku z okazji zbliżających się właśnie wyborow prezydenckich w nowojorskim parku High Line – utworzonym na położonych kilka metrow nad ziemią torach kolejki wąskotorowej, ktora niegdyś zaopatrywała składy handlowe w Chelsea – umieszczono instalację z wierszem Zoe Leonard z 1992 roku. Autorka, urodzona w 1961 roku, jest artystką wizualną, dla ktorej lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte to czas opłakiwania umierających na AIDS przyjacioł i intensywnej aktywności politycznej na rzecz przeciwdziałania pladze. Wiersz, dając świadectwo kulturze, nastrojom, politycznemu klimatowi tamtego czasu, wrocił po latach z niespodziewaną intensywnością.
Chcę lesbę na prezydentkę. Chcę na prezydenta kogoś, kto ma AIDS, i chcę pedała na wiceprezydenta, i osobę bez ubezpieczenia zdrowotnego, i kogoś, kto dorastał w miejscu tak zatrutym toksycznymi odpadami, że nie było wyjścia i musiał dostać białaczki. Chcę prezydentkę, ktora w wieku szesnastu lat miała aborcję, i kandydatkę, ktora nie jest mniejszym złem, chcę prezydenta, ktoremu AIDS zabrało ukochanego i ktory za każdym razem, gdy kładzie się spać, ma to przed oczami, ktory tulił w ramionach kochanka i wiedział, że on umiera. Chcę prezydentkę, ktora nie ma w domu klimatyzacji, prezydenta,ktory czekał w kolejce w szpitalu, w urzędzie i po zasiłek, ktora była bezrobotna, wyrzucona z pracy, molestowana seksualnie i prześladowana za homoseksualizm, i deportowana.
Chcę osobę, ktora spędziła noc pod celą i ktorej spalono przed domem krzyż, i ktora przeżyła gwałt. Chcę osobę, ktora kochała i została zraniona, ktora szanuje seks, ktora popełniała błędy i na nich się uczyła. Chcę na prezydentkę czarną kobietę. Chcę kogoś, kto ma zepsute zęby i charakter, kto jadł paskudne szpitalne jedzenie, kto jest transwestytą, i brał narkotyki, i chodził na terapię. Chcę osobę, ktora popełniła obywatelskie nieposłuszeństwo. I chcę się dowiedzieć, dlaczego to nie jest możliwe. Chcę się dowiedzieć, dlaczego w pewnym momencie przywykliśmy, że prezydent zawsze musi być pajacem, zawsze dziwkarzem, a nigdy dziwką. Zawsze szefem, a nigdy robolem, zawsze kłamcą, zawsze złodziejem – a nigdy go nie złapią.
Ten wiersz napisany dla queerowego pisma nie zdążył się ukazać, bo pismo padło, więc przez lata krążył w kopiach i odpisach, a potem na pocztowkach wydanych przez feministyczny i queerowy magazyn „LTTR”, aż w końcu przetłumaczony na kilka językow stał się scenariuszem i narzędziem w kampaniach politycznych. Pierwsze jego zbiorowe czytanie zorganizowano w Szwecji w związku z wyborami parlamentarnymi w 2010 roku. „Chciałyśmy zgromadzić aktywistow, artystow, przyjacioł i kolegow, by wspolnie odpowiedzieć na gwałtowny wzrost w naszym kraju nastrojow neoliberalnych, ktore otwierały drogę do parlamentu partii faszystowskiej, rasistowskiej i homofobicznej” – napisały organizatorki manifestacji, podczas ktorej wiersz Zoe Leonard czytano w kołko przez godzinę. Od tamtej pory podobne akcje organizowano między innymi w Tallinie, Kopenhadze, Madrycie, Helsinkach, Paryżu, a w październiku 2016 roku w Waszyngtonie.
Joanna Krakowska, Odmieńcza rewolucja, MSN & Karakter