Muzyka

Hałas i melodie

Recenzja płyty: Happy Pills, „Something Indefinitely Good”

materiały prasowe
Połączenie hałasu i melodii wydaje się bardziej aktualne i oryginalne niż odtwórcze, w czym spory udział ma producent płyty Paweł Krawczyk.

Założony w 1993 r. zespół Happy Pills najpierw był uważany za rodzimą ekspozyturę brzmienia promowanego przez brytyjską wytwórnię 4AD, potem za ambasadorów New Rock Revolution. Traktowany przez młode pokolenie polskich fanów grania gitarowego jako zbyt łagodny jak na post-punk i zbyt melodyjny jak na pop, lokował się bliżej marginesów niż centrum, choć umiejętności i pomysłów zawsze miał wystarczająco dużo, by zdecydować się na bardziej śmiałą ekspansję. Najnowszy album, wydany po 13 latach (!) od ukazania się poprzedniej płyty („Retrosexual”) to właściwie kontynuacja stylu rozwijanego przez Happy Pills od początku jego istnienia, tyle że na „Something Indefinitely Good” mamy nieco więcej urozmaicenia.

Happy Pills, Something Indefinitely Good, Black Element

Polityka 30.2023 (3423) z dnia 18.07.2023; Afisz. Premiery; s. 73
Oryginalny tytuł tekstu: "Hałas i melodie"
Reklama