Sztuka Goldoniego w mistrzowskiej reżyserii Giorgio Strehlera to grane w zawrotnym tempie, z cyrkową zręcznością, pełne gagów i muzyki czarujące widowisko. Próba naśladownictwa równałaby się samobójstwu. Na szczęście Tuminas, legenda litewskiego teatru, poszedł swoją drogą.
Na scenie obok tradycyjnego dla komedii dell’arte podestu, na którym toczy się akcja, ustawiono walizki, motyw rozpoznawczy teatru Litwina. W ich cieniu – w kontekście odchodzenia, przemijania – rozgrywać się będzie licząca sobie kilkaset lat komedia pomyłek, przebieranek, piętrowych qui pro quo, zagubień i szczęśliwych odnalezień się kochanków, rozpisana na postacie-typy: przemądrzałego Doktora, stetryczałego Pantalona i sprytnego Truffaldina, który dla podwójnego zysku decyduje się służyć naraz dwóm nawzajem o sobie niewiedzącym panom.
Króluje szeroki gest, nie brak dowcipów słownych i sytuacyjnych, w których przodują gubiący się w swoich kłamstewkach Truffaldino Wojciecha Zielińskiego, zramolały Pantalon Andrzeja Mastalerza czy zmuszona ukrywać się w męskim przebraniu, pełna temperamentu Beatrice Agnieszki Grochowskiej. A jednak całość ogląda się z uczuciem melancholii, jak pożółkłą fotografię, obrazek ze świata, który przeminął.
O przedstawieniu Strehlera historyk teatru prof. Zbigniew Raszewski napisał, że jest „tak piękne, że nie istnieje”. Tuminasowi udała się ta sama sztuka.