Sylwia przyszła do klubu Freedom w Warszawie trzeci raz. Kilka tygodni temu dowiedziała się na fejsie, że tutaj, przy ul. Młocińskiej, co parę dni grają disco polo. Do stolicy, z Łap, przyjechała cztery lata temu, pracuje w ekskluzywnym salonie fryzjerskim. W sobotę lubi się zabawić. Takiego klubu szukała, bo disco to jej muzyka: – Melodia sama wpada w ucho, jest rytmiczna, słowa zrozumiałe, wesołe – przekonuje. – Nogi same rwą się do tańca.
To, co daje jeść
Klub Freedom to rodzinny interes Macieja i Konrada Lewandowskich. Kiedy z końcem 2011 r. odkupili klub (nazywał się Piekarnia, bo za komuny rzeczywiście była tu piekarnia), początkowo grali ambitniejszą muzykę. – Po pół roku postanowiliśmy: robimy disco polo – wspomina Maciej Lewandowski, ojciec. – Gramy to, co daje jeść.
Przy konsoli zasiadł Paweł Pawelec z radia Eska. Disco polo chwyciło i team Pawelca wszedł do klubu na stałe. – On zabiera bramkę, płaci zespołom i personelowi. My trzymamy bar i na tym zarabiamy – objaśnia Konrad, syn. Disco polo zagrali pierwszy raz w lipcu 2012 r. i od tamtej pory coraz więcej ludzi przychodzi zabawić się przy tej muzyce. Niedawno szaleli tu strażacy – 1100 osób na dwóch salach. – Ludzie niby wstydzą się, że tego słuchają. Ale jak się to puści, wtedy prawie wszyscy śpiewają, bo znają teksty – twierdzi Konrad.
Dzisiaj we Freedom wielka gala disco. Między godz. 23 a drugą–trzecią nad ranem wystąpi sześć zespołów. Na rozgrzewkę, jako forward, zagrają początkujące grupy: Soleo, Extasy, Avinion Dance, Claudio Gino.