Lecą wióry
Lecą wióry! Drewno zrobiło się modne. Sprzedaż siekier szalenie rośnie w Europie
W bardzo zamożnej Norwegii paleniska ma prawie dwa miliony budynków. Niebiedna Finlandia – wszak historia pochodzących stamtąd Muminków zaczęła się za ludzkimi piecami – spala ok. 5 mln m sześc. drewna rocznie. Wychodzi po metrze na statystyczną Finkę i przeciętnego Fina, czyli w sumie kilka milionów drzew średniej wielkości. Które wcześniej trzeba ściąć, porąbać, poukładać i poczekać, aż wyschną.
Z naszej perspektywy może to brzmieć żmudnie i nudnie, ale Skandynawowie chętnie łapią za siekiery własnoręcznie i robią z tego procesu całe ceremonie, raczej przy tym gwiżdżąc na koszty środowiskowe.
– Palę drewnem w moim mieszkaniu w Helsinkach, moi sąsiedzi też – przyznaje Petteri Masalin, fiński projektant siekier. To stare budownictwo, wszyscy mają tam mieszczańsko reprezentacyjne piece kaflowe, oprócz nowoczesnego centralnego ogrzewania. Masalin kupuje drewno w sklepie, w niewielkich porcjach, targa na piąte piętro i popala uzupełniająco. Za to gdy jedzie do domu nad jeziorem, rozpala w każdy chłodny dzień, tak uzyskuje ciepłą wodę i rozgrzewa saunę. Finowie mają pół miliona letnich domów, mówi Petteri Masalin, prawie wszystkie stoją w lesie, trzeba umieć ciąć i rąbać, także na ogniska. Wszyscy się tym zajmują: – Zacząłem, mając może sześć lat.
Światowym bestsellerem stała się książka „Norweskie drewno”. Na dwustu stronach dziennikarz Lars Mytting daje rady na temat rąbania i układania. Pisze, że drewno nie rdzewieje, nie złoży pozwu o rozwód – po prostu leży i robi jedną jedyną rzecz: czeka na zimę. Znalazł tak wytrych do norweskiej duszy, której nosiciele – zwłaszcza męscy i ze starszych generacji – są milczący, szczególnie nie gadają o emocjach, ale o drewnie rozmawiają chętnie, tematem gorących dyskusji jest np.