Ziemski statek kosmiczny w pobliżu Pandory, księżyca gazowego olbrzyma. Zawieszone w eterycznej atmosferze skalne bryły, podniebne wodospady, morza falujące w obniżonej grawitacji. Ten krótki opis nie odnosi się, wbrew pozorom, do świata wykreowanego w filmie „Awatar”. Żadne ze zdań nie jest fikcją.
W ciągu miesiąca „Awatar” stał się najbardziej dochodowym filmem w historii. Widzom nie przeszkadza wielokrotnie opowiadana, przewidywalna fabuła. Jej prostota jest wręcz ułatwieniem – pozwala koncentrować się na percepcji efektownego, obcego świata. Wyłączamy umysł, dajemy się prowadzić emocjom i... często nie zauważamy ukrytej strony filmu, widocznej dopiero wtedy, gdy spojrzymy nań okiem nauki. Wówczas okazuje się, że tam, gdzie „Awatar” wydaje się fikcyjny, taki nie jest, tam zaś, gdzie wykreowaną wizję odbieramy jako bardzo naturalną, mamy do czynienia z mało prawdopodobną fantazją.
Pandora, miejsce akcji „Awatara”, istnieje naprawdę i krąży wokół gazowego olbrzyma. Ten jednak nie jest planetą Alfy Centauri A, lecz Słońca. Prawdziwą Pandorę znajdziemy niedaleko – to jeden z maleńkich księżyców Saturna, nieforemna bryła o rozmiarach ok. 80 km. W kontekście filmu ciekawostką jest fakt, że Pandora należy do nielicznych drobnych obiektów, który dzięki sondzie Cassini doczekał się zdjęcia 3D (czerwono-niebieski anaglif można obejrzeć tutaj).
Świat z układu... Saturna
Rzeczywista Pandora należy do księżyców-pasterzy, skalistych brył, których wątła grawitacja rzeźbi pobliskie pierścienie Saturna. Składają się one z miliardów lodowych okruchów, rozmiarami nieprzekraczających 10 m (zdarzają się jednak struktury 100-, a nawet 400-metrowe).