Wprowadzenie na rynek nowego leku kosztuje ponad 500 mln dol. Na tę astronomiczną kwotę składają się koszty badań naukowych, prób klinicznych, w końcu nakładów na marketing i polityczny lobbing. Wysiłek jednak opłaca się, bo przemysł farmaceutyczny należy do najbardziej rentownych sektorów współczesnego kapitalizmu.
Niewielka to jednak pociecha dla mieszkańców krajów rozwijających się, którzy cierpią i umierają milionami z powodu takich chorób jak malaria i gruźlica. Bardziej bowiem opłaca się zająć opracowywaniem leków zwalczających otyłość i poprawiających humor mieszkańcom krajów rozwiniętych. W rezultacie statystyka jest równie nieubłagana jak logika rynku: na poszukiwanie leków na choroby powszechne w krajach rozwijających się idzie mniej niż 5 proc. światowych nakładów na badania i rozwój w przemyśle farmaceutycznym.
Krajem boleśnie dotkniętym tą logiką są Indie, na gruźlicę umiera tam dziennie około tysiąca osób. Umierają, bo drobnoustrój wywołujący chorobę Mycobacterium tuberculosis uodpornił się na dotychczas stosowane leki, a od lat 60. ubiegłego wieku nie pojawiła się praktycznie żadna nowa skuteczniejsza substancja lecznicza. Szansą na poprawę sytuacji stało się ogłoszenie w 1998 r. sekwencji genomu Mtb. Znając informacje o strukturze genetycznej chorobotwórczego organizmu, można dociekać molekularnych mechanizmów wywołujących infekcję i na tej podstawie projektować nowe leki. Nie wystarczy jednak do tego sama sekwencja genomu, potrzebna jest dokładna mapa oddziaływań między poszczególnymi genami a kodowanymi przez nie białkami.