Patrząc za okno trudno uwierzyć, że wiosenny maj mamy za sobą, a już za chwilę uczniowie ruszą na upragnione wakacje. Słoneczne dni w ostatnich tygodniach zdarzają się rzadko. Chłody, opady, mgły, czasami wręcz zaskakująco niskie temperatury. Przetaczające się nad Polską fronty atmosferyczne, niosą niskie ciśnienie, a co za tym idzie – brzydką pogodę.
Historycy od razu przypomnieli 1816 r., który zapisał się w kronikach jako rok bez lata. Co prawda trudno nasze „problemy" porównać do tamtego czasu, kiedy w maju mróz zniszczył większość upraw, a w czerwcu dwie gwałtowne burze śnieżne odcięły większość miast w USA i Europie (wywołując na całej północnej półkuli klęskę głodu). Trudno jednak nie zauważyć, że przez ostatnie 30 lat pory letnie w naszym rejonie geograficznym często zawodziły.
Czy coś się stało z latem? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Trop 1 - winny wulkan
Nieprzypadkowo ów rok 1816 przywoływany jest tak często. Jak podejrzewają historycy klimatu, przyczyną anomalii pogodowych była wtedy niespotykana aktywność wulkanu Tambora w Indonezji i kilku innych dużych wulkanów. Podobnie jest dziś - kwietniowy wybuch islandzkiego wulkanu, którego nazwy nikt, poza mieszkańcami tej wyspy, nie potrafi wymówić, narobił już sporo zamieszania paraliżując ruch lotniczy w Europie. Czy może też wpływać na pogodę?
– Raczej wpłynie – wyjaśnia klimatolog Michał Kowalewski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) w Warszawie. – Po wcześniejszych dużych wybuchach wulkanów na świecie zawsze notowano przejściowe spadki temperatury, rzędu 0,5 – 1 stopnia w skali kontynentu. Wynika to z faktu, że w trakcie wybuchu w powietrze wyrzucane są olbrzymie ilości wulkanicznego pyłu.