Nie ulega wątpliwości, że bardzo wielu ludzi wierzy w niepotwierdzone czy wręcz fałszywe koncepcje. Między innymi za sprawą wielokrotnego powtarzania w telewizji i prasie. W księgarniach można zaś znaleźć niejeden poradnik podpowiadający, jak podkręcić umysł dziecka muzyką Mozarta.
Trudno więc się dziwić, że pod koniec XX w. gubernator stanu Georgia przeznaczył ponad 100 tys. dol. z budżetu stanowego na zakup dla wszystkich noworodków kaset magnetofonowych i płyt CD z muzyką austriackiego kompozytora, a na Florydzie senat uchwalił prawo zobowiązujące ośrodki opieki społecznej do puszczania niemowlętom utworów Mozarta. Badania przeprowadzone w USA wykazały ponadto, że większość studentów pierwszego roku psychologii uznaje zarówno efekt Mozarta, jak i istnienie niewykorzystanych możliwości mózgu za teorie udowodnione przez naukę.
Jak jest naprawdę? Obie koncepcje są fałszywe. Na przykład legenda efektu Mozarta ma swoje źródło w pewnym badaniu przeprowadzonym wśród studentów (a nie niemowlaków!) na University of California. Okazało się, że po zaledwie 10 minutach słuchania jednej z sonat Mozarta znacznie poprawiły się ich zdolności przestrzenne – co zmierzono za pomocą testów polegających na składaniu i cięciu kartek. Jednak późniejsze liczne eksperymenty i analizy wykazały, że efekt jest słaby i krótkotrwały. A co najbardziej zaskakujące, że równie dobroczynny wpływ na zdolności przestrzenne ma słuchanie audiobooka z horrorem Stephena Kinga! Hipoteza wyjaśniająca to zjawisko brzmi następująco – pod wpływem pewnych bodźców (np. muzyki klasycznej lub powieści grozy) nasz umysł doznaje pobudzenia i lepiej wykonuje pewne czynności.
Efekt Mozarta czy niewykorzystane zasoby mózgu są klasycznymi przykładami mitów naukowych.