Agnieszka Krzemińska: – W muzeum w Hrubieszowie można oglądać kilkaset zabytków scytyjskich, gockich, sarmackich i huńskich. Przedtem wystawa „Srebrny koń” gościła w Muzeum Pergamońskim w Berlinie. Jak udało się ją ściągnąć?
Andrzej Kokowski: – Wystawa w Berlinie to efekt uboczny mojej pracy nad książką o archeologii Krajny, regionu mojego dzieciństwa, czyli okolic Złotowa. Zbierając materiały trafiłem do przebogatych magazynów muzeów berlińskich. Z prof. Wilfriedem Menghinem, byłym dyrektorem Museum für Vor-und Frühgeschichte, doszliśmy do wniosku, że w pudłach leży tyle zapomnianych, ale cudownych znalezisk, które przeróżni badacze w XIX i na początku XX w. przywozili z badań w Rosji, że warto wyciągnąć je na światło dzienne. Dodaliśmy im tylko ideologię – oprócz zabytków, pokazaliśmy też sylwetki ówczesnych polskich i niemieckich badaczy ziem nadczarnomorskich i Kaukazu – i uzupełniliśmy eksponatami z muzeów w Warszawie, Krakowie i Lublinie. Ale hrubieszowski „Srebrny koń” ma trochę inaczej rozłożone akcenty niż berliński. Zwiedzający może zobaczyć, jak wiele elementów wschodnich kultur przenikało na nasze terytoria, jak Polska była blisko tego Wschodu. Pokazujemy też, że zabytki ze starych wykopalisk cały czas są wartościowym źródłem informacji i ciągle pozwalają na wyciąganie nowych wniosków.
Wystawa pokazuje kontakty ziem polskich ze Wschodem, ale pan zasłynął tym, że znalazł na Lubelszczyźnie Germanów. Czy autochtoni nie mieli tego panu za złe?
I to jak.