Tytuł „Polityczne zwierzę” może być trochę mylący. Autorowi tej książki nie chodzi bowiem wyłącznie o nawiązanie do słów Arystotelesa, który określił ludzi mianem zwierząt politycznych. Istot wyróżniających się spośród ogromnej ziemskiej menażerii właśnie życiem politycznym, które pełni najważniejszą funkcję organizującą w egzystencji Homo sapiens. Książka Szymborskiego nie traktuje również o samej polityce, a w każdym razie nie stanowi ona jej głównego tematu. Jest raczej podsumowaniem wielkiej debaty nad naturą człowieka, która przetoczyła się niczym huragan przez nauki społeczne i biologiczne w drugiej połowie XX w. i trwa po dzień dzisiejszy.
Można powiedzieć, chyba nie nazbyt upraszczając, że to, co najważniejsze w kwestii cech naszego gatunku, zostało powiedziane dwukrotnie: 2,5 tys. lat temu oraz w ciągu ostatnich 150 lat. Za pierwszym razem, gdy w starożytnej Grecji rodziła się głęboka filozoficzna refleksja nad światem, w tym również nad naturą ludzką. Drugi raz po tym, gdy 150 lat temu powstała teoria – chodzi oczywiście o dzieło Karola Darwina – każąca na nowo spojrzeć na przyrodę, a przede wszystkim na Homo sapiens.
Krzysztof Szymborski w pierwszym rozdziale „Politycznego zwierzęcia” przytacza obszerne fragmenty pewnego dokumentu, przyjętego w 1986 r. na zorganizowanym przez UNESCO spotkaniu w Sewilli. Podpisało się pod nim 20 uczonych z całego świata reprezentujących nauki społeczne, a przeszedł on do historii jako „Sewilskie oświadczenie na temat przemocy”. Można w nim m.in. przeczytać: „Naukowo niepoprawne jest twierdzenie, że tendencję do prowadzenia wojen odziedziczyliśmy po naszych zwierzęcych przodkach.