Które odkrycie naukowe w minionym roku było najbardziej zaskakujące? Gdyby ktoś zrobił taki ranking, to pewien artykuł z tygodnika „Science”, z początku grudnia, z pewnością zająłby jedną z czołowych lokat. Chodzi o publikację dwojga młodych naukowców z University of Michigan, którzy za pomocą bardzo sprytnego eksperymentu potwierdzili dość niezwykłą hipotezę. Według niej pewien gatunek os potrafi rozpoznawać swoich współplemieńców z roju po… twarzach (jeśli oczywiście uznać, że mają one twarze). Czyżby zatem tego typu umiejętność posiedli nie tylko ludzie i niektóre ssaki, ale obdarzone nieporównanie mniejszymi mózgami owady?
Aby zweryfikować to przypuszczenie, amerykańscy uczeni wzięli pod lupę dwa gatunki os: Polistes fuscatus oraz Polistes metricus. Różnią się one między sobą przede wszystkim formą życia społecznego. Te pierwsze żyją w gniazdach, gdzie rządzi kilka królowych. Żeby zatem uniknąć niepotrzebnych starć i agresji, rój Polistes fuscatus jest mocno zhierarchizowany. A w takiej dość skomplikowanej strukturze niezwykle przydałaby się umiejętność rozpoznawania i pamiętania, kto jest kim. U drugiego gatunku os sprawy mają się znacznie prościej – rządzi jedna królowa, a reszta to w zasadzie równi sobie poddani.
Naukowcy amerykańscy wymyślili eksperyment z udziałem przedstawicieli obydwu tych gatunków. Umieszczali dzikie osy w prostym labiryncie w kształcie litery T. Niemal cała jego podłoga była pod małym (ale nieprzyjemnym dla owadów) napięciem elektrycznym, za to w jednym miejscu znajdowała się bezpieczna strefa bez prądu.