Marcin Rotkiewicz: – Zna pan wyniki symulacji katastrofy samolotu w Smoleńsku, wykonanej przez profesorów Wiesława Biniendę i Kazimierza Nowaczyka?
Michał Kleiber: – Tylko z mediów. Słyszałem, że przeanalizowali oni wyłącznie dwie kwestie: uderzenie w brzozę i tor lotu urwanego fragmentu skrzydła. Natomiast znam program komputerowy, za pomocą którego prof. Binienda przygotował swoją symulację, bo pracując przed laty za granicą miałem okazję obserwować jego powstawanie od samego początku. To bardzo dobre i zaawansowane narzędzie, ale droga do uzyskania za jego pomocą w pełni wiarygodnych wyników jest długa i skomplikowana.
Pan chyba jest specjalistą od tego typu symulacji komputerowych czy wręcz jednym z twórców dyscypliny zajmującej się budowaniem matematycznych modeli skomplikowanych zjawisk i ich komputerowej symulacji?
Nieco skrępowany potwierdzam: należę do tego grona osób na świecie, które od kilkudziesięciu lat tworzyły tę nową dyscyplinę naukową. Wyrazem tego jest fakt, że pełnię funkcję redaktora naczelnego niezwykle prestiżowego międzynarodowego czasopisma poświęconego tej problematyce, nie wspominając o setkach opublikowanych prac.
Prof. Binienda też podobno świetnie się zna na tej problematyce?
Jego nazwisko usłyszałem po raz pierwszy właśnie w związku z prezentacją na temat katastrofy smoleńskiej.
Komisja Macierewicza sięgnęła po mało znanych ekspertów z USA, choć pan jest jednym z najlepszych specjalistów. Dlaczego?
Nie wiem. Mogę tylko ogólnie powiedzieć, że atmosfera polityczna – szczególnie po katastrofie – nie sprzyja procedurom żmudnego wyjaśniania zdarzeń. Zbyt duże jest zapotrzebowanie na szybkie i definitywne wnioski.