Wiosna zawitała na dobre – gazety radzą, jak zmienić wygląd, i zachęcają do wizyty w gabinetach poprawiających urodę. „Skuteczne zabiegi, szybkie efekty” – wabią reklamy. W magazynach – dla pań i panów – mnóstwo artykułów o nowych metodach likwidacji zmarszczek, zabiegach „lunchowych” (można się im poddać podczas przerwy obiadowej i rzekomo wrócić do biura z odmienioną twarzą); są też konkretne sugestie, jaki rodzaj kwasu hialuronowego nada skórze promienny wygląd.
– To już przesada, by klient wybierał sobie wypełniacz i dyktował, co zastosować w gabinecie. Zostawmy tę decyzję lekarzowi – uważa dr Dorota Wydro z Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, która ma do reklam mnóstwo zastrzeżeń. Coraz częściej jednak zabiegi upiększające tracą rangę zabiegów medycznych i w zastępstwie lekarzy biorą się za nie kosmetyczki, które odkryły prawdziwą żyłę złota. – I to jest dopiero skandal – denerwuje się dr Wydro.
Dr Jacek Arct, rektor Wyższej Szkoły Zawodowej Kosmetyki i Pielęgnacji Zdrowia w Warszawie, gdzie dr Wydro również wykłada, rozkłada ręce: – Mamy do czynienia z rozbudzonymi ambicjami i olbrzymim biznesem. Zabiegi estetyczne, takie jak mezoterapia, modelowanie tkanek kwasem hialuronowym lub polimlekowym oraz wstrzykiwanie botoksu, należą do najbardziej zyskownych nie tylko ze względu na ceny, lecz również na ogromny popyt dyktowany modą.
Botoks - nowa religia
Botoks i wygładzanie zmarszczek tworzą dziś fundament religii anti-aging jak kiedyś viagra i prozac.