Europeana to wielka europejska cyfrowa biblioteka multimedialna. Jej zbiory liczą już ponad 20 mln obiektów: obrazów, fotografii, druków, materiałów wideo. Projekt jest ambitny, lecz dość nieruchawy – nie wywołuje entuzjazmu ani wśród jego twórców, ani też potencjalnych odbiorców. Jak ożywić kolosa? Jak zwiększyć atrakcyjność gigantycznych zbiorów? Może zamiast urządzać kolejne posiedzenie urzędników, poprosić o pomoc ludzi napędzanych hakerską energią, programistów i informatyków? W informatyczno-hakerskim świecie istnieje sprawdzona formuła – hackaton, czyli trwający na ogół 48 godzin maraton programistyczny. W jego trakcie zebrane w jednym miejscu drużyny muszą nie tylko znaleźć dla siebie problem, lecz także rozwiązać go, opracowując działającą aplikację. Trzeba działać szybko i z inżynierską precyzją.
Po formułę hackatonu sięgnęła Fundacja Europeana i zorganizowała w czerwcu ubiegłego roku serię maratonów w Poznaniu, Sztokholmie, Barcelonie i Londynie pod wdzięczną nazwą Hack4Europe. Uczestnicy – kilkuosobowe drużyny – zyskali dostęp do zasobów cyfrowej biblioteki i zachętę, by zrobić z nimi coś użytecznego i spektakularnego zarazem. W odpowiedzi powstało 48 prototypów, część z nich została nagrodzona. Tytuł aplikacji o największym potencjale komercyjnym zdobyło polskie rozwiązanie Art4Europe. Jego autorami są programiści związani z firmą iTraff Technology. Sedno pomysłu: zwiedzającym muzea czy galerie nierzadko doskwiera brak informacji na temat eksponatów. Od czego jednak są smartfony, nowoczesne telefony komórkowe zaopatrzone w aparat i połączenie z Internetem?