Nauka

Ożywić Martwe

Ratowanie morza za 10 mld dolarów

Morze Martwe wciaż sie kurczy. W ciągu 20 lat tafla wody opadła o 20 m. Morze Martwe wciaż sie kurczy. W ciągu 20 lat tafla wody opadła o 20 m. Ester Inbar / Wikipedia
Bank Światowy zaleca ratowanie wysychającego Morza Martwego przez połączenie go z Morzem Czerwonym. Bardziej niż 10 mld dol. na sfinansowanie budowy potrzebna jest jednak dobra wola sąsiadów z regionu.
Czy najbardziej zasolone i najniżej położone morze na świecie czeka zagłąda?Rafael Ben-Ari/Chameleons Eye/Photoshot/Reporter/East News Czy najbardziej zasolone i najniżej położone morze na świecie czeka zagłąda?
MS/Polityka

Jeśli wierzyć biblijnej Księdze Rodzaju, gdzieś głęboko pod dnem Morza Martwego powinny znajdować się ruiny Sodomy i Gomory, dwóch grzesznych miast, w których Wszechmogący nie znalazł dziesięciu sprawiedliwych i dlatego skazał je na zagładę. Jeśli opublikowany w tym roku przez Bank Światowy projekt rewitalizacji morza nie zmobilizuje 10 mld dol. z dotacji państwowych oraz pożyczek bankowych, i jeśli nadbrzeżne państwa – Jordania, Autonomia Palestyńska i Izrael – nie osiągną porozumienia w sprawie budowy kanału, który umożliwi roczny dopływ 2 mld m sześc. wody z Morza Czerwonego, to w ciągu 50 lat najbardziej zasolone i najniżej położone morze świata czeka ostateczna agonia. Pociągnie za sobą ekologiczną i gospodarczą katastrofę regionu. Ucieszą się z tego prawdopodobnie tylko archeolodzy, którzy będą mogli zacząć grzebać w błotnistym, pełnym smoły dnie, aby przekonać się, czy Stary Testament akurat w kwestii tego miejsca jest wiarygodnym dokumentem.

Paleografowie podchodzą do sprawy bardziej naukowo. Według ich badań milion lat temu nastąpiło potężne trzęsienie ziemi, które stworzyło syryjsko-afrykański rów tektoniczny i odcięło łączność Morza Martwego z innymi morzami. Jego jedyny tradycyjny dopływ, rzeka Jordan, dawno już oddał wszystko na potrzeby rolnictwa i ludności spragnionej wody pitnej w rozwijających się po obu jego brzegach krajach.

Upalny klimat powoduje ogromne parowanie akwenu wciśniętego między Góry Pustyni Judzkiej w Izraelu a północną część Gór Edomu w Jordanii. Stąd wciąż obniżający się poziom morza. W ciągu 20 lat tafla wody opadła o 20 m, a jego powierzchnia skurczyła się w ostatnim półwieczu z 950 do ok. 600 km kw. Morze Martwe leży dzisiaj 420 m poniżej poziomu innych mórz na świecie, a jego zasolenie jest 30-krotnie wyższe od przeciętnego w Bałtyku. 10-krotnie przekracza zasolenie oceanów. W jego północnej, nieeksploatowanej przez przemysł części głębokość wynosi 425 m. Ale na południu, gdzie Izrael wydobywa rocznie 6 mln ton potasu i 4,5 mln ton bromu, a Jordańczycy kolejne 2 mln ton potasu, od powierzchni do dna jest już tylko sześć metrów!

Na pierwszy rzut oka nic nie zapowiada zbliżającej się katastrofy. Izraelski przemysł chemiczny przyniósł w 2011 r. ponad 7,5 mld dol. dochodu, a setki tysięcy turystów wciąż jeszcze przyjeżdżają nad Morze Martwe, aby odpoczywać w luksusowych hotelach na jordańskim i izraelskim wybrzeżu, a przy okazji korzystać z leczniczych właściwości morza – jedynego na świecie łagodzącego choroby skórne, a szczególnie łuszczycę. Historycy twierdzą, że już król Salomon, a potem Kleopatra kurowali w tych wodach swoje schorzenia.

Turyści nad Morzem Martwym wciąż oddychają pełną piersią, bo powietrze w tej 400-metrowej depresji zawiera 10 proc. więcej tlenu niż w każdym innym miejscu na świecie, i nie zwracają uwagi na setki głębokich jam, powstających samorodnie na dzikich wybrzeżach, z których wydobywa się zapach smoły i siarki.

Ratować kolebkę

Bank Światowy przez kilka lat badał możliwość wstrzymania procesu, który raz na zawsze może zmienić charakter regionu będącego kolebką naszej cywilizacji. To przecież tutaj, na zachodnim wybrzeżu morza w grotach Qumranu, znaleziono słynne zwoje papirusów spisanych w językach hebrajskim, aramejskim i greckim. Dokumenty sprzed dwóch tysięcy lat dają świadectwo rozwiniętej kultury i cywilizacji. Niektóre opisują wspólnotę żyjącą w warunkach przypominających dzisiejsze klasztory chrześcijańskie. To tutaj na skałach spoglądających na morze król Herod wybudował jeden ze swoich pałaców – dzisiejszą Masadę. Sto lat później schronili się w nim członkowie żydowskiej sekty Sikari, a oblegani przez legiony Luciusa Flaviusa Silvy woleli samobójczą śmierć od rzymskiej niewoli. Świadectwo tamtych czasów, w których górzyste wybrzeża Morza Martwego kipiały życiem, można znaleźć w dziełach historyka Józefa Flawiusza.

Powołany w 2005 r. w Paryżu międzynarodowy komitet koordynacyjny wspierany przez UNESCO postanowił zbadać możliwości połączenia Morza Czerwonego z Morzem Martwym. Osobny zespół fachowców ocenił ekologiczne następstwa przedsięwzięcia. Francja, Grecja, Japonia, Holandia oraz Stany Zjednoczone pokryły koszt badań (15 mln dol.), prace w terenie przeprowadziły francuska firma Coyne&Bellier oraz brytyjska Environmental Resources Management. Fachowcy z Izraela i Jordanii brali udział we wszystkich fazach przygotowań. W styczniu tego roku Bank Światowy ogłosił, że proponowane gigantyczne przedsięwzięcie jest wykonalne.

Zatwierdzony w ogólnych zarysach projekt zakłada budowę potężnej stacji pomp na wybrzeżu Morza Czerwonego, gdzieś między jordańskim portem Akaba a izraelskim Ejlatem. Skomplikowany system rurociągów wzniesie wodę morską na najwyższy wschodni górski grzbiet, aby stamtąd spadała tunelami na obszar położony na południowym wybrzeżu Morza Martwego. Na wyżynach powstaną największe na świecie urządzenia desalinizacji wody morskiej, z której korzystać będą zarówno Izrael, jak i Autonomia Palestyńska – a przede wszystkim Jordania. Dla niej projekt przewiduje dostawę 2,5 mld m sześc. słodkiej wody, która może przekształcić ogromne obszary pustynne w kwitnące pola uprawne oraz rozwiązać problem braku wody pitnej w rejonie Ammanu. Przewidziana jest również budowa potężnej hydroelektrowni. Głównym odbiorcą prądu byłby Izrael, a dochody z jego sprzedaży ułatwiłyby bieżące finansowanie całego systemu.

Ekologia i polityka

Ogromne nadwyżki słonej wody trafią w końcu do Morza Martwego i zdaniem ekspertów w ciągu 10 do 20 lat podniosą jego taflę do poziomu, który raz na zawsze rozwiąże problem wysychania. Niezbadane pozostają na razie niektóre ekologiczne konsekwencje tego wodnego eksperymentu: ewentualne przecieki z kanałów prowadzących wodę morską grożą zasoleniem wód podskórnych a wprowadzenie wód Morza Czerwonego do Morza Martwego może je zanieczyścić wodorostami i utrudnić przemysłowe wykorzystanie minerałów. Z tego powodu organizacja ekologiczna Friends of the Earth domaga się zaniechania jakichkolwiek prac.

Kierownictwo Banku Światowego podkreśla też znaczenie tego przedsięwzięcia dla politycznej stabilizacji tej części Bliskiego Wschodu. Sprawne funkcjonowanie proponowanego systemu wymagać będzie ścisłej współpracy państwa żydowskiego, Autonomii Palestyńskiej oraz królestwa Jordanii. Wprawdzie izraelskie ministerstwo do spraw rozwoju regionalnego oświadczyło, iż popiera realizację projektu, ale ostatnie słowo w tej sprawie należeć będzie do nowego rządu Beniamina Netanjahu. Okupacja Zachodniego Brzegu i ciągła rozbudowa żydowskich osiedli na pewno nie ułatwią porozumienia z Palestyńczykami. Stanowisko Jordanii, która już teraz oświadczyła, że nie dysponuje środkami finansowymi umożliwiającymi praktyczne wykorzystanie oferowanej jej wody pitnej, również nie jest bez znaczenia.

24 października 1994 r. ówczesny premier Izraela Icchak Rabin podpisał traktat pokojowy z jordańskim królem Husajnem. Sprawa podziału zasobów wody odgrywała w tej umowie niepoślednią rolę. Jordania otrzymuje corocznie 50 mln m sześc. wody z jeziora Genezaret oraz prawo pobierania ponad 60 proc. wód z rzeki Jarmuk w Galilei. Kompromis w tej sprawie – podobnie jak wszystkie inne paragrafy traktatu – osiągnięty został dzięki pośrednictwu prezydenta Stanów Zjednoczonych Billa Clintona.

20 marca do Izraela przyleciał Barack Obama. Po dwudniowym pobycie w Jerozolimie udał się na kilkugodzinne spotkania z prezydentem Autonomii Mahmudem Abbasem w Ramalli oraz królem Abdullahem II w Ammanie. Lobbyści Banku Światowego usiłowali go przekonać, aby podczas tej podróży poruszył również sprawę kanału międzymorskiego. Pesymiści wątpią, czy Obama zechce w sprawie wody pójść w ślady prezydenta Clintona. Hasło „Morze Martwe musi żyć” niemal na pewno nie było i nie będzie jego priorytetem. W takim przypadku Bank Światowy i jego kredytodawcy zaoszczędzą 10 mln dol., a nieubłagana przyroda będzie kontynuować dzieło zniszczenia.

Polityka 15.2013 (2903) z dnia 09.04.2013; Świat; s. 49
Oryginalny tytuł tekstu: "Ożywić Martwe"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną