Mimo że srebrzyste obłoki (NLC – ang. Noctilucent Clouds) występują w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, wciąż nie wiemy, czym dokładnie są. Po raz pierwszy zaobserwowano je dwa lata po wielkiej erupcji wulkanu Krakatau (27 sierpnia 1883 r.), który wyniósł w stratosferę gigantyczne ilości pyłów i gazów, a te rozproszyły się wokół ziemskiego globu, obejmując 70 proc. jego powierzchni. Spowodowało to serię niezwykłych zjawisk optycznych w atmosferze, widzianych na całym świecie przez kilka następnych lat (m.in. Słońce przybrało zabarwienie zieleni, Księżyc w pełni świecił zaś w kolorze niebieskawym). Bezpośrednio po erupcji Krakatau przez kilka tygodni nocne niebo nad Europą było tak jasne, że można było bez przeszkód czytać gazetę. Wielu ludzi śledziło naonczas te świetliste fenomeny, a wśród nich Niemiec – Thomas Backhouse. Pewnej nocy latem 1885 r. zauważył delikatne obłoki o włóknistej strukturze świecące fluorescencyjnym światłem nisko nad północnym widnokręgiem. Ówcześni uczeni od razu powiązali te obłoki z erupcją Krakatau; jednak wulkaniczny pył w końcu opadł, a tajemnicze „duchy na niebie” pojawiają się do dziś.
NLC unoszą się 80 km nad Ziemią – siedmiokrotnie wyżej niż chmury najwyższego piętra, cirrusy. Co ciekawe – świecące obłoki srebrzyste wyglądem bardzo je przypominają. Na tym podobieństwa się kończą, gdyż na tej wysokości panuje temperatura minus 125 st. C i jest 100 mln razy bardziej sucho niż na Saharze. Jak w takich warunkach mogą tworzyć się chmury? Jedni uczeni mówią, że źródeł zjawiska należy poszukiwać w przestrzeni kosmicznej, inni – iż fenomen ma związek z emisją gazów cieplarnianych, bo występuje od czasów rewolucji przemysłowej. Wciąż są też tacy, którzy nie wykluczają wulkanicznego pochodzenia NLC.