Dlaczego jedni zajadają się brokułami, a inni ich nie znoszą? Czemu niektórzy dosypują pikantnych przypraw niemal do wszystkiego, a innych zniechęca odrobina pieprzu? I jak to jest, że palaczom nie przeszkadza smak papierosów, gdy tak wielu niepalących przyprawia o mdłości? Sekret, twierdzą naukowcy, tkwi w naszych językach – a konkretnie w tym, ile mamy na nich tzw. brodawek grzybowatych, maleńkich wyrostków pokrytych kubkami smakowymi. To, czy jest ich dużo czy mało, decyduje o naszych kulinarnych upodobaniach – i w rezultacie ma wpływ na nasze zdrowie.
W 1931 r. Arthur Fox, chemik zatrudniony przez amerykańską firmę Dupont Chemical Company, podczas pracy w laboratorium niechcący rozsypał gorzki fenylotiokarbamid (PTC). Wywołało to gwałtowną reakcję jego współpracownika, który twierdził, że unoszący się w powietrzu proszek wywołuje okropny smak w ustach. Fox nie bardzo wiedział, dlaczego kolega tak się denerwuje – sam niczego nie czuł na języku. Żeby to udowodnić, zanurzył palec w białym proszku i włożył do ust. Kiedy jednak to samo uczynił niezadowolony współpracownik, grymas obrzydzenia pojawił się na jego twarzy – PTC było w jego ocenie niezwykle gorzkie. To wydarzenie skłoniło Foxa do badań nad różnicami w postrzeganiu goryczy PTC. Szybko wykazał, że co czwarty człowiek, tak jak on, nie wyczuwa smaku tej substancji.
Minęło jednak ponad pół wieku, zanim grupa uczonych na czele z Lindą Bartoshuk z University of Florida odkryła, iż intensywność odczuwania gorzkiego smaku zależy od liczby grzybopodobnych brodawek na języku. Bartoshuk podzieliła na tej podstawie ludzi na supersmakoszy (tych z dużą liczbą brodawek), których jest w zachodnich społeczeństwach około 25 proc.